Dziennik Martki
Pniemy się w górę, od czasu do czasu podtapiając :).
Powoli zaczynam zdawać sobie sprawe co mnie czeka...
Przyjechałam dziś na działeczkę z głupim przekonaniem, że wszystko idzie zgodnie z planem, bo panowie nie dzwonią.
Wspomniałam już, ze przkonanie było głupie?
Zastałam trzech moich murarzy z nosami na kwintę. Powód oczywiście prosty: Łe pani, paleta bloczków jeszcze potrzebna, a tu ni dojedzie bo woda.
Ja kurcze rozumiem, ze woda i rozumiem, ze nie dojedzie, ale woda stoi od rana a jest godzina pierwsza a bloczki potrzebne wg murarzy na za dwie godziny.
Tak wiedzią do czego służy telefon, tak nastepnym razem zadzwonią wczesniej.
No to do dzieła:
O przywiezieniu bloczków z betoniarni nie ma mowy - policza z 5 dych za transport i do tego nie wjadą.
Zaświtała mi więc podstępna myśl: "A może Whisperom zostało cos bloczków, to moze majster by podrzucił"
Szybko telefon do Whisperów, którzy zapobiegliwie kupili trochę więcej i okazali się nie byc emocjonalnie związani z jedną z palet.
Ok bloczki załatwione, udawałam, ze absolutnie nie rozumiem dlaczego panowie nie chce ich nosic 60 metrów przez H2O
Gruz teraz, zeby jutro piach przejechał.
I koparka, zeby zrobiła droge z tego gruzu.
Trzy telefony:)
Gruz jedzie. Koparka też
Trochesieszefowi przeciągnęło i z dodatkowymi bloczkami był później, ale przynajmniej koparka wzięła je na łyżkę i zawiozła panom gdzie chcieli.
Chciec to móc.
Droga sięrobi.
Pewnie jutro się ktoś zakopie, ale akurat mnei przy tym nie będzie:)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia