Dziennik Martki
Tynkarze dojechali.
O godzinie 18 kończyli zabezpieczać otwory okienne, gruntować ściany i sufit, i kląć na grubośc tynku spowodowaną ogrzewaniem.
No, to skoro już mam kilku wielkich chłopaków na działce we dnie i w nocy, to mogę opisac oje perypetie ze stróżem.
Pierwotny mój pomysł polegał na wynajęciu firmy ochorniarskiej. Pan z Solidu miał mi przygotowac ofertę, ale jakoś chyba zapomniał. Nie dziwię mu się, bo przez ostatni tydzień negocjacji miał mnie serdecznie dosyć i gdy przy podpisywaniu umowy zadałam kolejne pytanie, jasno stwierdził, że jestem okropna. Więc pewnie mu ulżyło, że jego rola się skończyła. Tym niemniej od szefa powinien dostać podwyżkę za to, ze udało mu sie cokolwiek mi sprzedać. Długo nie mogłam się bowiem pogodzić z faktem, że we własnym domu muszę mieć alarm.
W końcu gdy powiedziałam, że choćby nie wiem jak się starał to ja nie będę zadowolonym klientem - uzgodniliśmy co i jak ma wyglądać.
Zdrowy rozsądek mówi mi, że to dobra inwestycja, ale cóż - serce krwawi, że trzeba wydać pieniążki na coś, co mi się nie podoba.
Ech, znów dygresje.
Ponieważ pan zapomniał - wzięłam sprawy w swoje ręce i poszukałam firm w internecie. Był to piątek, 24 czerwca, gdy już miałam na ścianach część rurek.
Zadzwoniłam do jednej z firm trudniących się ochroną fizyczną, mieszczącej się w Piasecznie. Oczywiście mogą kogoś u mnie postawić i biorą pełną odpowiedzialność jeśli coś zginie. Umówiliśmy się z panem na spotkanie w Wawie, poprosiłam o przygotowanie umowy itd.
Trzy kwadranse przed owym spotkaniem a odbywało się ono w godzinach wczesnorannych w niedzielę, 26 czerwca dzwoni pan i pyta czy nie mogę jednak do Piaseczna bo on nie może odpalić samochodu.
Cóż- nieszczęścia chodzą po ludziach - jedziemy do Piaseczna.
A w Piasecznie...
Przyjmuje mnie pan w krótkich gaciach i podkoszulku, a jego oddech wyraźnie wskazywał faktyczną przyczynę "nieodpalenia" samochodu. Pan ów pokazał mi koncesję i powiedział, ze stawia mi ludzi i że już do nich dzwonił.
Chwila...
A umowa?
Nooo, jak pani chce, możemy podpisać umowę, ale ja muszę ją przygotować.
Pani mi powie jak tam dojechać, spotkamy się na budowie, przywiozę człowieka, umowę i się dogadamy.
Jakoś mój instynkt samozachowawczy nie pozwolił wskazać mu drogi.
Poprosiłam o spotkanie w Piasecznie, podpisanie umowy i dopiero na działkę. Oczywiście wyraziłam również niezadowolenie z powodu jego kompletnego nieprzygotowania.
Wrażenie jakie wywarł na mnie ten człowiek było na tyle niekorzystne, że w połączeniu z moją podejrzliwą naturą kazało po godzinie zadzwonić, że rezygnuję z jego usług.
Przez cały poprzedni tydzień stróżował starszy pan, a ja codziennie zrywałam się o świcie i jechałam sprawdzić, czy żyje, czy nikt mu nie zrobił krzywdy i czy wszystko jest na miejscu.
Ale cóż – poranki na mojej działeczce po prostu boskie. Zabłąkany jelonek, prujące się (bo śpiewem tego nazwać nie można) ptaszki, piękne słońce i ciiisza.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia