Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    31
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    63

Moje boje z UPB-133 czyli jak NIE budować domu.


DoCentus

539 wyświetleń

Dzisiaj o tym co mi się przypomniało... + obiecany bonusik

 

1. Błąd praktyczny. Poniższe zdjęcia najlepiej zobrazują w czym rzecz.

Wyżej jest jak powinno być, niżej jak nie powinno czyli jak jest u mnie:

 

http://img3.imageshack.us/my.php?image=rys1by2.jpg" rel="external nofollow">http://img3.imageshack.us/img3/2074/rys1by2.th.jpg http://img156.imageshack.us/my.php?image=rys2xk8.jpg" rel="external nofollow">http://img156.imageshack.us/img156/3310/rys2xk8.th.jpg

href="http://img261.imageshack.us/my.php?image=rys4na0.jpg" rel="external nofollow">http://img261.imageshack.us/img261/2258/rys4na0.th.jpg http://img16.imageshack.us/my.php?image=rys5el6.jpg" rel="external nofollow">http://img16.imageshack.us/img16/4598/rys5el6.th.jpg

 

Przy obróbce dachu nie nabiłem tej deseczki. Do niej przybija się blachę, panele, struktonit lub to co uważamy za stosowne. Różne rozwiązania widziałem. U mnie będzie struktonit. Tak ma sąsiad i mnie się to podoba.

 

Jeśli nie nabijemy deski przed czy też jednocześnie z pracami dekarskimi to trzeba pamiętać aby zostawić odpowiednio dużo miejsca aby to zrobić potem. Ja nie dopilnowałem i jest trochę za ciasno. Kłania mi się cieńsza deska lub być może fazowanie grubszej. Płytki struktonitu też mają swoją grubość, jakieś 4 mm.

Niby takie oczywiste i proste, ale na łatwiźnie najłatwiej się potknąć.

Albo się myśli albo się ma problemy. Trudno, w końcu to pierwsza budowa i człowiek żyje w stresie.

 

2. Błądzik. Dekarze pojechali, mają przyjechać i dokończyć gdy dokupię dachówki. Ale zapomniałem zabrać kluczyk od skrzynki z przyłączem elektrycznym. Za 2-3 tygodnie może się zdematerializować trwale. Jutro zadzwonię do majstra. Oby nie za późno.

[zadzwoniłem i nie jest za późno]

 

3. Wraca jak bumerang temat nasady kominowej. Tzw. STRAŻAK przepadł z kretesem. Kolega pokazał mi takie coś: http://www.polmar.net.pl" rel="external nofollow">http://www.polmar.net.pl

Na pierwszy rzut oka ładne i co ciekawe ma dziurę na górze. Praktyczne, bo nie ma części ruchomych. Nic się nie może zatrzeć, odkręcić, skrzypieć, zepsuć.

Mnie się kojarzy z kominem z "dziurami". W istocie widziałem nie raz tak zbudowane kominy. One naprawdę istnieją od wielu lat. A jeśli tak, to chyba jakieś wspomaganie czy też stabilizacja ciągu jest prawdziwa? Na chłopski rozum zasada działania powinna być podobna ale może się mylę. Aby sięgnąć tematu głębiej przeczytałem propagandę na stronie producenta. Nawet niezła choć jestem odporny na reklamę i nawet Goebels nie miałby u mnie szansy. Mogliby tylko podać ceny.

 

http://img13.imageshack.us/my.php?image=rys8vq3.jpg" rel="external nofollow">http://img13.imageshack.us/img13/5655/rys8vq3.th.jpg

 

Dziura na górze podoba mi się najbardziej. Dlaczego? Otóż widziałem pięknego niegdyś i nadal nowego strażaka u sąsiada. Dymek przybrudził go z jednej strony i nie jest już taki ładny. U innego sąsiada daszek nad kominem tłumił ciąg i kierował dym na dach. Na czerwonych dachówkach ładnie to było widać. Wyrzucił go po miesiącu. Dymki mają często tę nieciekawą właściwość, że brudzą aparaturę nierównomiernie. Szkoda, bo brud równomiernie rozłożony staje się mniej widoczny.

 

Dlaczego ciągnę temat? Rury wystające z komina gdy są za długie (a technicznie nie jest to usprawiedliwione) wyglądają jak wyrzutnie rakietowe. W dobie ogólnej nieufności może się zdarzyć, że spadnie mi na dom jakaś rakieta a ja nawet nie dowiem się kto ją prewencyjnie wystrzelił.

Tematu ostatecznie nie zamykam. Odkładam go ad acta (może do czasu gdy dowiem się ile kosztuje taka nasadka i mi przejdzie naprawdę ostatecznie). Na upartego zawsze można przyciąć rurę. Ale to tylko dla efektu wizualnego. Na razie mam ważniejsze sprawy na głowie.

 

4. Przywóz materiałów.

Muszę to napisać jako osobny punkt. Wyglądało to tak. Przyjeżdża samochód. Duży samochód. Na nim leży moje zamówienie. Jako laik w temacie podtykam kartkę majstrowi aby sprawdził czy wszystko jest. TAK NALEŻY ROBIĆ!!! Fachowiec oda razu wyłapał: gdzie jest jeszcze jedna rynna? dlaczego tego nie ma? a to jest za krótkie! a ustawiać tam nie tutaj!.......

Jedziemy do hurtowni razem. Tam panowie w czystej mowie kaszubskiej szybko się dogadali. Winny się znalazł. Braki uzupełniono, część wymieniono, resztę zakupiono, ZAPŁACIŁEM JA. Najbardziej podobało mi się w magazynie. Kilka soczystych zdań po kaszubsku z których najbardziej zrozumiałem te niecenzuralne i prawie wszystko się znalazło. I nie musiałem wiele czasu czekać!

Oglądałem niedawno taki film "Kroniki Sary Connor". Tam występował prywatny terminator o imieniu "Cameron" (modelu nie pamiętam, chyba wcześniejszy niż T-1000 "Schwarzenegger"). Mój dekarz naprawdę niewiele im ustępował.

 

http://img25.imageshack.us/my.php?image=termi3iy4.jpg" rel="external nofollow">http://img25.imageshack.us/img25/8370/termi3iy4.th.jpg

 

 

A teraz MEGAPOMYŁKA BUDOWLANA rodem z USA. Tam wszystko podobno jest największe.

 

Działo się to w roku ubiegłym. Pewien inżynier dostał nową pracę, w związku z czym przeprowadził się bliżej miejsca pracy, kupił dom do niewielkiego remontu i ....tak to się zaczęło. W USA idzie się na łatwiznę. Amerykanie to taki naród, który je byle co, niezdrowo byle dużo i szybko. Firanki i zasłony nie są lubiane w amerykańskich domach (której Amerykance chce się prać firanki?). Dominują żaluzje, bywają rolety lub nic nie ma w oknach. Jeśli w oknie wiszą firanki to w ciemno można założyć, że mieszka tam Polak. Inżynier dostał pracę w biurowcu, właśnie w części remontowanym. Budynek posiadał piękne okna, mieniące się perliście w słońcu. Domyślam się, że okna odbijając promienie słoneczne nie powodowały takiego nagrzewania się pomieszczeń biurowych jak okna zwykłe. Przyszły inwestor skorzystał z okazji i "załatwił" sobie jedno takie okno. Na pewno legalnie, być może po atrakcyjnej cenie. Amerykańskie domki budowane są z byle czego i stawiane na wąskich działkach jeden przy drugim. Tak było w tym przypadku. Nowe okno zostało zamontowane w odnowionej łazience. Na tej bocznej stronie domku było tylko to jedyne okno, za nim kawałek murawy, symboliczny mały płotek z symbolicznym żywopłotem, dalej bok domu sąsiada, czyli amerykańska typówka. Wszystko jakby żywcem przeniesione z filmu. W zamierzeniu okno miało działać jak standardowe okulary FBI.

 

http://img525.imageshack.us/my.php?image=okulary1mi2.jpg" rel="external nofollow">http://img525.imageshack.us/img525/2886/okulary1mi2.th.jpg http://imageshack.us" rel="external nofollow">http://img514.imageshack.us/img514/7540/okulary2oj3.jpg

 

Zasada działania jest prosta. Moje oczy CIEBIE widzą, TY nie widzisz moich oczu. Okulary są przecież głównym atrybutem agenta FBI. Pistolet może mieć każdy. Legalnie lub nie. Ale okulary i garnitur (mniejsza o garnitur) - tylko AGENT.

 

Po ponad dwóch miesiącach od przeprowadzki spokojne życie pana inżyniera zostało zakłócone prze żonę sąsiada. Otóż od jakiś prawie dwóch miesięcy jej szanowny małżonek zapałał szaloną miłością do pokera. Razem z drugim sąsiadem wieczorem szli do małego pokoiku i grali namiętnie w karty. Pewnego razu nie mniej szanowna małżonka sąsiada raczyła wstać z fotela sprzed telewizora (pewnie zabrakło jej popcornu) i podreptała do pokoju pokerowego. Zapewne niezmiernie się musiała zdziwić gdy zobaczyła, że panowie grają w pokera w zupełnej ciemności siedząc przy oknie. Nie patrzą przy tym w karty ale PRZEZ okno w kierunku domu sąsiada.

 

Tajemnica nowej pasji sąsiada polegała na właściwościach okna w łazience pana inżyniera. Otóż w dzień odbijało doskonale promienie słoneczne tworząc mieniącą się nieprzepuszczalną dla wzroku taflę szkła. W nocy, w ciemnościach szyba nie miała co odbijać. Małe prowincjonalne miasteczko, boczna cicha i spokojna uliczka.Jedynym światłem padającym na okno było oświetlenie łazienki (a więc z DRUGIEJ strony szyby). Panowie "grali" w pokera przypadkowo zawsze wtedy, gdy żona pana inżyniera brała kąpiel. Szyba zachowywała się wtedy jakby była lekko matowa (nieco mleczna) ale podobno nieznacznie. Co było dalej - nie wiem. Podobno jest nowy nabywca domu. Sprawa była opisana w lokalnej prasie.

 

W Polsce jest znane przysłowie: wystawić kogoś do wiatru. W USA jest podobne: wystawić żonę do okna.

 

Morał: Drogi inwestorze - patrz co kupujesz, a szczególnie zwróć uwagę na okna.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...