Dziennik Martki
Dni mijaja zadziwiająco szybko.
Zwłaszcza, że jest juz piątek, a ja nadal nie mam okien.
Wzięłam w czwartek urkop i oczekiwałam na działce. O 8.30 przedzwoniłam z grzecznym pytaniem, o której przyjadą...
eee, yyyy - pani Marto, bo okna to są, ale parapety nie dojechały. I drzwi niezrobione. Przepraszam, ale ZAPOMNIAŁAM do pani zadzwonić...
I dzień urlopu zmarnowany. No, może nie do końca.
Kopiemy dziury do kolektora pompy ciapła. Tzn kopie koparkarz, a dziś nadzoruje mój tata. I bracia. Dwaj.
Pan mi przysłał koparkarza, który się uczy.
Wczoraj byłam bliska wyrzucenia go. Kopie dużą dziurę - to fakt. Ale żeby wyjmować piachu po kilka bruzd, to licho zaczęło mnie brać.
Bo tu pani twardo jakoś.
Przyjechał właściciel.
W trzy godziny zrobił więcej niż tamten w 8.
A ten co w 8 - ooo, teraz jakoś "miękciejsze"...
I dziś będzie zalany fundamencik pod ogrodzenie.
Jaguś - można zamawiać sztachetki :)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia