Dziennik Martki
To był tydzień... :)
Mam nową dobrą ekipę od g-k. Poddasze prawie skończone. Pozostało szpachlowanie.
Są przyzwoici cenowo i hm... robią całą wykończeniówkę. 22 PLN za g-k, 23 ocieplenie i elewacja zewnętrzna, 25 kafelki w łazienkach.
Obrobią mi też kominek i dokonczą ogrodzenie rozpoczęte przez braciszków i tatę.
Załatwili mi też kogoś od schodów drewnianych. 17 stopni dębowych z tralkami i balustradami i z montażem podobno zamknie sie w 5,5 tys.
Trudno mi w to uwierzyć, zwłaszcza, że dostałam wycenę na schody sosnowe w cenie 7,5 tys. Faktem jest, że są to ceny warszawskie, a moi rodzice również zamknęli sięrok temu z dębowymi w pięciu kawałkach. no nic... Dzis ma przyjechać ten pan na wizję lokalną i obadamy
Nadal robimy kolektor - koparka ciągle się psuje.
I dziś mają ostatecznie przyjechać okna i drzwi... Chyba umrę ze szczęścia jeśli przyjadą.
No i najważniejsza rzecz:
W nocy, z soboty na niedzielę pierwszy raz spałam na budowie. Ekipa miała wolny weekend i pojechała do domu. Wskutek braku okien zostało w niezamkniętym domu mnóstwo materiałów. Trzeba było pilnować.
Towarzyszył mi mój kochany braciszek.
Zrobiliśmy ognisko, pojedliśmy kiełbaski, podlalismy murek pod płot i poszliśmy spać.
Krzysiek spał jak zając - wszystko słyszał i czuwał. Mnie mogliby wynieść razem ze wszystkim.
Potem raniutko herbatka w słoneczku. Cicho i cudnie.
Zadania dla ekip na dziś:
Poddaszowa - zwęża otwór na drzwi i kończy poddasze.
Okienna - montuje okna równo ze ścianą zewnętrzną.
Koparkowa - kopie dziurę na trzeci kolektor.
A ja kurcze siedzę za biurkiem i nie mogę tam być
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia