Dziennik Martki
Jak już wszyscy wiedzą i mieli okazje zobaczyć, zamontowano mi w poniedziałek krzywe drzwi.
Krzywizna ich jest wielka, więc złożyłam reklamację.
We Wtorek mieli dzwonić.
Nie zadzwonili.
W środe zadzwoniłam ja. Pan dyrektor handlowy Stollaru, bo nazwy tej firmy postanowiłam więcej nie pomijać, wyraził wątpliwość, ponieważ wydawał dobre drzwi. Taką informację uzyskałam u przedstawiciela Stollaru w Raszynie, który na mnie wrzeszczał (ta firma nazywa się OMEGA). Poprosiłam więc żonę pana właściciela o pozwolenie na kontakt ze Stollarem i wysłałam zdjęcie.
Pan dyrektor handlowy na zdjęciu krzywizny się nie dopatrzył , ale postanowił wysłać eksperta. Ekspert miał być w środę.
W środe eksperta nie było.
W czwartek nie było mnie.
I cóż...
Piątek. Ranek.
Odbieram telefon od szefa mojej wykończeniowej ekipy. Wczoraj zabrali skrzydło drzwi. ZABRALI i zostawili puste miejsce.
Ponieważ nie wiedziałam, czy mam się smiać czy rozpłakać, samowolnie przedłużyłam sobie pozwolenie na kontakt ze Stollarem i zapytałam grzecznie, czy gdybym w domu mieszkała, to też zostawiliby mnie bez drzwi.
Pan dyrektor również wpadł na pomysł, że to trochę niezręcznie i drzwi moje brzydkie są już w Warszawie i w okolicach południa będą u mnie, a oni wykonają nowe skrzydło i zamienią później.
15.30
Znów dzwoni pan Piotr, że drzwi nie ma...
Więc znów telefon do pana dyrektora. Dał telefon do kierowcy.
Dzwonię.
- Prosze pana, nie mam drzwi...
- Ale ja zawiozłem.
- O której?
- 14
- W takim razie gdzie pan zawiózł, skoro u mnie ich nie ma...
- No położyłem w namiocie
- W jakim namiocie?
- No tam stał namiot, to położyłem.
- Ja nie mam namiotu na działce
- No ale nie mogłem tafić to tam położyłem...
Namiot na szczęście okazał sie byc namiotem sasiada dwie działki dalej. W sumie dobrze, że nie zostawił w sąsiedniej wsi, ponieważ w momencie, gdy kazałam mu wracać i szukac drzwi, stwierdził, że on już wyjechał z Warszawy i będzie problem z powrotem...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia