Dom we wrzosach z archonu
no i zaczęło się... ...mam oczywiście na myśli KŁOPOTY. Przez długi czas próbowałam sama dla siebie udawać, że nic się złego nie dzieje, teraz jednak przyszła pora na otrzeźwienie.W czym rzecz? Nasz Pan architekt nie daje znaku życia, nie odbiera telefonów, sms-ów, maili. Dobrze, że chociaż wiem, że żyje... jest jakaś nadzieja Ostatni raz widziałam się z Panem inżynierem dwa miesiące temu, potem były telefony i wyznaczone kolejne spotaknie, na którym się nie pojawił. Wpadłabym w panikę gdyby nie fakt, że gość kończy budowę u naszych sąsiadów, z mniejszym lub większym powodzeniem ale kończy. Niech go jednak Pan Bóg ma w swojej opiece jeśli wykręci nam jakiś numer. Nie ma nic gorszego niż zdesperowana kobieta gotowa na wszystko
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia