Dziennik budowy maravy i spólki
Dziennik budowy "prawdziwy" nawet już mam. Leży i czeka. I już doczekać się nie może. To znaczy ja nie mogę.
Budowę rozpoczniemy dopiero latem. Chociaż pozwolenie mamy od maja 2005 r. Tak długo schodziło nam bo , a to pieniędzy za mało, a to mężowina pracuje w delegacji, a to dylematy czy nie porywamy się z motyką na słońce, bo w naszym wieku ... itd. Bo my to jest ja i mój mąż to już tacy więcej leciwi jesteśmy. Wstyd się przyznać jak bardzo. I raczej nam do wnuków bliżej niż do wielkich wyzwań. ale z drugiej strony to gdzie te przyszłe wnuki będą do dziadków przyjeżdżać? Do blokowiska?
A nie lepiej do domku w pięknym zielonym ogródku? Skąd wiem ,że będzie piękny? Bo mam go przed oczami. Całe życie (prawie) stoi mi przed oczami i kusi. Więc nie będę mu się opierać.
Początki są już za nami. Działkę kupiliśmy w 2003 r. tak długo męczyłam męża, aż nieborak nie miał wyjścia i dla świętego spokoju wreszcie się zgodził. Ogrodziliśmy ją tymczasowo i pełna zapału przystąpilam do "produkcji" wreszcie własnego ogródka.Wcześniej to było pole teraz podzielone na małe działki budowlane. W sąsiedztwie dużo nowych domów lub jeszcze w budowie. Ale dwie nalbliższe przez płot były puste.Dzi Kawałek działki ,o którym wiedzialam,że nie będzie zabudowany został wzdłuż płotu "ozdobiony" kamieniami otoczakami,
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia