Dziennik budowy maravy i spólki
Coś mi się porobiło i post mi się sam zamknął,albo co? Nie wiem.Jak przyjdą dzieci to się spytam czy coś źle robię. A na razie piszę i już. A więc naukładałam kamieni, sama własnymi "ręcami", nawieźliśmy ziemi to już ręcami moich panów no i wreszcie można bylo sadzić, sadzić i jeszcze raz sadzić. na dzień dzisiejszy to coś wygląda nawet na ogródek ,ale bardziej chyba na jego zaczątek. Ale mogę się pochwalić ,że nam już trzy brzozy (jedna szczepiona na pniu chyba nie przetrwała ostatniego suchego lata),dwie wierzby płaczące osobiście wychodowane z dwóch patyków. dziesięć tui czyli żywotników, trochę różnych krzewów, sporo bylin i mnóstwa tulipanów,krokusów,lilii iirysów. Na naszym polu jest piasek, co jest dziwne w Markach, gdzie terenysą raczej podmokłe,ale sadzę rośliny które tolerują suche podłoże i niech się same ratują. Tylko w pierwszym roku, gdy udało mi się namówić męża do wywiercenia studni były podlewane. Ale teraz ""moje chłopaki nie chcą o tym słyszeć. I tak bez przerwy mnie straszą ,że w czasie budowy z mojego ogródka nic nie zostanie.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia