Dziennik Martadeli - D09b z przeróbkami
Jożin z Bażin.... o przepraszam, przykleiło mi się
Naczym to ja stanęłam... acha
Chłopaki wymórowali ściany szybciuteńko, posmarowali 2x dysperbitem, przykleili hydromaxa, i kazali piach zwozić :)
Umówiony z grubsza wcześniej piach z lokalnej piaskowni miał się zwozić przez 3 dni, ale jako że chłopaki też lokalne i z wszystkimi sie znają, zagadali kierowcę i ten pół dnia zwoził piach tylko na moją działkę.... Zasypał mi prawie całą drogę dla samochodów dostawczych. Potem ładnie warstwowo zagęszczali.
Później była akcja "komando" teraz się z tego śmieję, ale wtedy wcale nie było mi do śmiechu.....
Otóż oświadczyli mi że w poniedziałek muszą iść na inną budowę i najlepiej byłoby zalać chudziaka w sobotę rano.... Matko Boska skąd ja hydraulika wezmę na następny dzień... Kilka telefonów... i lipa
Narada wojenna z Lubym, wypad do marketów po niezliczoną liczbę kolanek, rur, trójników, co by napewno niczego nie zabrakło...
Godzina 18 w piątek ciemno jak w .... jaskini ... my, rury, Ludwik (płyn), i jarzeniówka z akumulatorem samochodowym.... i tak do 20:30... Potem pędem ile fabryka dała do marketów... bo oczywiście czegoś jednak zabrakło Jesteśmy na Bielanach jest 20:55 za 5 min zamykają sklepy... postanawiamy się rozdzielić ja wpadam do Leroya, Luby do OBI...
Biegam jak szalona, nie ma tego co mi potrzebne, biorę coś zastępczego... Płacę w kasie, przez megafony już wypraszają klientów...
telefon - Luby, mam to, jest, brać???
- Bierz wszystko co chcesz w razie czego się odda!!! - wrzeszczę do telefonu..
Wszyscy ludzie gapią się na mnie... upsss trochę za głośno
Pani kasjerka uśmiecha się uprzejmie, i dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego jak ja wyglądam....
Czarne ręce, pod pazurkami piach, kolana całe rude od klękania na paichu, spodnie w plamach z Ludwika, nawet na buzi miałam piasek...
Zaczęłam się śmiać, i z bananem na twarzy i dwoma torbami pełnymi kolanek itp podreptałam do wyjścia.
Sobota 7 rano na działce ciąg dalszy boju... o 9-10 ma być grucha.
http://img233.imageshack.us/img233/1329/dsc03112sq7.jpg
Chłopaki przyjechały ok 9, my już praktycznie kończyliśmy, zaczęli nas dopingować , zasypywali już skończone rurki, oceniali "jakość" naszej pracy. Na chwilę zamieniły się role
Pośmialiśmy się razem, pocieszyli mnie że jeżeli się machnęłam w pomiarach i zrobiłam rury w ścianie to nic nie szkodzi...
- w razie czego zawsze możemy wyciąć wylewki trochę, niech się pani nie przejmuje...
No tak nieźle się zaczyna
Na szczęście pomiary wykonane przez nas w niedzielę wykazały tylko jeden mały błąd, zrobiliśmy jedno wyjście za blisko ściany... Cóż
Następnym razem będzie lepiej
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia