Dziennik Junony - dom w hibiskusie
ale sie zapuscialm z tym dziennikiem, ale kiepsko u mnie z systematycznoscia :)
14 we wtorek panowie przyszli murowac dalej, wymurowali ile mieli materialu i rozpoczelo sie czekanie na cegle, ktora mial byc okolo poludnia. okazalo sie ze auto sie zagrzebalo u kogos na dzialce i 3 godziny go wyciagali. na szczescie do nas dotarla cegla okolo 15 i co??? i oczywiscie pan tez sie zagrzebal, szlag by to trafil... na osobowke wydawalo sie ze sucho ale jak wjechalo 20 ton to sie zarylo do polowy kol. ale na szczesie robotnicy z budowy pomogli, poglowkowali, pokombinowali cos tam popodkladali i udalo sie rozladowac i wyjechac na droge, uff. ale kierowca, ten od cegly to juz mine mial nietęgą...
takze wykorzystujac czekani na materail, panowie sie krecili, cos tam rozszalowywali, itp, itd... i powoli zaczynaly sie pojawiac ksztalty domku bez desek. fajnie wyglada wejscie, mnie sie podoba.
kolejne dzni uplynely pod znakiem murowania, szalowania i zbrojenia wienca.
w piatek 17 mial byc wylany wieniec, ale zostalo to przelozone na dzisiaj na rano. w nocy z czwartku na piatek tak dolalo, ze majster sie rano zakopal autem na budowie, takze grucha miala by problem z przejazdem.
zwlaszcza, ze mezus sie rozpedzil ze zdjeciem humusu i jest kiepsko podjechac pod sam dom bo nie ma trawy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia