Dziennik Junony - dom w hibiskusie
dzisiaj zabawa w lesnika.
po poludniu wybieram sie na dzialke sadzic brzozki, coby oslonic nasza chalupke troche od zachodnich wiatrow, narazie mam 50 drzewek, zobaczymy ile czasu zajmie mi sadzenie i jaki bedzie efekt koncowy. ja chce dosadzic jeszcze wiecej tych brzoz, ale zobaczymy na ile mi wystarczy sil...
w piatek postanowilam zrobic objazd po nieuzytkach i sparwdzic skad by mozna tych brzozek samosiejek nakopac, a ze to nieuzytki i w nocy dolało to droga byla watpliwej jakosci i sie mi autko zagrzebalo, po prostu wzielo i sie zagrzebalo, ani w przod ani w tyl... do nablizszego domu kilometr, szczere pola 17;30 zaczyna zmierzchac.... to tylko mi sie moglo zdarzyc. ale jako ze ja glowny bydowlaniec to rekawice robocze w aucie sa, po historii z cegla wiedzialam, ze cos trzeba, podlozyc, podsypac, ale k.... co i czym
no wiec ide i mysle okazalo sie ze 100 m dalej byly zasypywane dziury jakims gruzem, wiec zaczelam znosic, idzie grzes przez wies... troche czasu mi to zajelo, ale po bojach i trudach udalo sie ok 18:30 dotarlam do domu, ale auto wygladalo jak po poligonie, zarowno na zewnatrz jak i wsrodku.
i po tym rekonesansie, gdzie brzozek oczywiscie nie widzialam, zlecilam kopanie sasiadowi i mam 50 samosiejek, reszte drzewek dokopiemy u mezusia na dzialce bo ma tez nieuzytki i tam to sie juz lasek zrobil.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia