Dziennik Junony - dom w hibiskusie
w sobote mialam plan... pojechalam na dzialke bo chcialam troche posprzatac (bo na niedziele trzeba posprzatac). to sa slowa mojej babci, ktora mnie pilnuje na krok, zebym przypadkiem bez niej na budowe nie pojechala :)
zawsze sobie cos znajduje tam do pracy, a to row czysci, a to chwasty wyrywa, a to deski uklada, zbiera gwozdzie wokol domu... zeby tylko nie siedziec bezczynnie, to juz takie pokolenie, twardzi ludzie. babcia ma 80 lat a krzepy ma za 10 chlopa i mnie mobilizuje do pracy, ale ja po 15 min pracy z nia wymiekam, bo za nia nie nadazy....
no wiec w sobote nakazala ze trzeba posprzatac na budowie i podsypac gruzem mostek bo ona wie ze tam sie robia koleiny, nakazala, trzeba bylo jechac.
po przydlugim wstepie sedno sprawy:
wiedzialam, ze sa wiadra na budowie, to bedzie w czym ten gruz znosic...
wiadra sa, ale zamkniete w pokoju na dole. oto co zastalam.
http://images41.fotosik.pl/24/233b4638cf860695.jpg
panowie zrobili sobie pokoj socjalny maja tam wstawiona koze i sie dogrzewaja, okno maja z folii, widac je na poprzednich zdjeciach.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia