Dziennik Junony - dom w hibiskusie
PONIEDZIAŁEK
juz z rana wynikl na budowie problem, bo nie bylo łat do malowania, wiec ja wsiadam w autko terenowe (czytaj stary citrus C15), otóż po kilometrze citrus odmowil posluszenstwa, po prostu wzial i zgasl... swietnie sie dzien zaczal, junior z prababcia w domu, ja chcialam szybko pozalatwiac sprawy, szlag by to trafil.
ale, ze zaradna ze mnie bestyja, truchtem do pana Jozka, (dzieki Bogu, ze byl w domu), pan Jozek wzial traktor, podjechalam z nim do tesciowej (stamtad trzeba bylo przewiezc laty), podjechali pomocnicy z budowy zaladowali drzewo na woz, a potem przy okazji podwiezli mnie do domu.
a citrus?, citrus zostal zaparkowany tam gdzie sie zepsul, po poludniu tata podjechal i normalnie go zapalil, podobno czasem tak sie dzieje z tym staruszkiem, robi sie jakies zwarcie i nie ma ladowania czy cus tam...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia