Azaliówka (dylematy wyboru)
Długo nie pisałam…może nawet to i nie ma sensu, nikt mojego dzienniczka nie czyta, ale… muszę, bo inaczej się uduszę!...
Troche zmian w międzyczasie nam się przytrafilo.
Zauważalna chyba najbardziej, to czwarta Azalka – a właściwie Azalek. Ślubny daleko, zgody nie wyraził, a ja potajemnie przywiozłam małego siusiaka. Kilka miesięcy siedziałam cicho, w końcu się przyznałam. Się wściekł, mówie Wam!!!!
Ma racje Wiem. Tak się nie robi. Będę mu buty czyścić. Przepraszać slicznie rano i wieczorem. Co tam będzie chciał, żeby się tylko nie gniewał. Wart ten psi bachor tego wszystkiego… i mąż też :)
Ale chałupa nam w tym momencie coraz bardziej pilnie konieczna…
Wracając do naszych baranów, czyli działeczki (jak to już dawno było…).
Jak mnie już przypiliło, to szukałam i szukałam. I szukałam. I czekałam. Oczywiście głównie Kościno i Dołuje. Któregoś dnia w Kontakcie znalazłam ogłoszenie (trzy razy w tygodniu kupowałam). Są dwie działeczki na sprzedaż tam właśnie. Rozmiarem całkiem niegłupie – ciut poniżej 900m2.
Nie za bardzo oddalone od drogi i mediów.
Veni vidi vici. To „vici” troche potrwało, bo trzeba było kredyt w banku zdobyć. Jako że Pani Ukochana właściciela działki bardzo nogami przebierała, czasu nie było wiele – cztery tygodnie - i skończyło się na złotówkowym, niestety (bo nam jeden z banków tyle zwlekał z frankowym, dokumenty zgubił, jakies anse stale miał, że nagle czas się zacząl kończyć).
Obie działki – moja i sąsiedzka - zostały zaklepane na pniu.
No i mam. Działeczke 873m2, szeroką na 23,5 a długą na 35m. Z wjazdem od południowego zachodu (mniodzio, co? Ale wtedy w ogóle o kierunkach świata nie myślałam).
Tak jak chciałam, mój kawałek nieba jest w Nowych Dołujach na Stare Kościno. Trzecia od drogi. Nie za blisko i nie za daleko, w sam raz Wielkościowo tez mi odpowiada. Jaaasne, na początku to mnie się chciało 1500-2000m2. Abo więcej. Ehhh, zachłanności ludzka! Na kiego mi tyle, trzeba by grodzić, sadzić, kosic i pielić, a tu ani kasy nie ma za wiele, ani zapału po temu…
Las wprawdzie nie tuż obok, po drugiej stronie tej drogi, i kawałek w dół, ale… ale w zasięgu wzroku – i małych azalkowych nóżek. Wytłumaczyłam sobie, że przynajmniej rynien nie będę miała igiełkami zapchanych i mi się żadna cinka długa sosna na dach nie zwali – i obróciłam w atut.
Działka jest położona na leciutkim wzniesieniu, w miare płaska. Ja ją kocham. Uwielbiam. Mogę na niej spac pod kawałkiem nieba… jak Prosiaczek kulać się po ziemi. Marzyć i planować mój śliczny domek…
:)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia