~RUMIANKOWA CHATA Marty i Konrada, gdzieś pod Krakowem :)
Rozdział 2
Z którego jasno wynika, że wiejskie słupy ogłoszeniowe są
lepsze od googli.
Inwestorzy po przygodach z Żubrem i drobnych przejściach z kilkoma innymi deweloperkami, których nie będę tu opisywać aby nie zanudzić czytelnika, porzucili myśl o zakupie własnego M.
Po przeanalizowaniu kosztów działek w Krakowie, po zalaniu żalu i bólu odrobiną procentów zdecydowali się osiąść tuż pod miastem ku uczczeniu staropolskiej tradycji ziemiańskiej.
Ponieważ inwestorzy są dziećmi internetu postanowili wygooglować oferty sprzedaży ziemi.
Po kilku spotkaniach z przedstawicielami biur nieruchomości, bezpośrednimi właścicielami działek zrobili bilans obejrzanych padołów:
- działka za 150 tys w sąsiedztwie więzienia dla kobiet i torów kolejowych oddalonych od niej o kilkanaście metrów - wrażenia bezcenne, za działkę nie płaciliśmy Mastercard lecz uciekaliśmy co tchu,
- działka w podobnej kwocie o kształcie geometrycznym bliżej nieokreślonym, ni to trapez ni wielokąt, drogi dojazdowej najprawdopodobniej brak,
- działka nieco tańsza od "znajomego", w sąsiedztwie której znajdował się słup wysokiego napięcia, którego szum było słychać na działce, dodatkowe atrakcje wchodzące w skład folkloru miejscowego: panienki pod mostem.
Inwestorzy zwątpili, obejrzeli jeszcze kilka działek w tak zwanym międzyczasie, ale żadna nie stanowiła obiektu ich marzeń, ani nawet nie była "do przyjęcia".
Wówczas inwestorzy postanowili sięgnąć do zapomnianej już metody, stosowanej przez przodków, o wątpliwym zasięgu ale za to skutecznej, jak się okazało.
A mianowicie powiesili na słupie w miejscowości pod Krakowem ogłoszenie, w którym dużymi literami napisali językiem możliwie prostym, że chcą kupić ziemię i to nie doniczkową w worku ale pod budowę.
Po upływie dnia zaledwie rozdzwoniły się telefony, inwestorka wysłuchała w ciągu kilku dni historii mrożących krew w żyłach, o tym, jak zły deweloper chce od ludzi kupować ziemię za bezcen, o tym, że musi kupić ziemię od Państwa X bo... i tu kilka rodzinnych waśni i tragedii.
W końcu zadzwoniła właściwa osoba, umówiono spotkanie i na obejrzenie działki Inwestorzy wybrali się z rodzicami. Działka za 2/3 ceny poprzednich, w cichej okolicy bez widoku na: hutę, kominy, słupy, tory kolejowe, więzienie.
Tak oto Inwestorzy stali się posiadaczami ładnej działki, w kształcie zbliżonym do kwadratu, dobrze ukształtowanej, do której da się dojechać i która jest w połowie budowlana. Działka mieści się w Krzysztoforzycach pod Krakowem.
Podsumowanie:
- Koszt działki ok. 100 tysięcy za 12 ar
- notariusz (kwota 2 razy wyższa od przeciętnych bo nie jesteśmy małżeństwem... jeszcze) - 5317,68
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia