Mazurska chałupa komtura
Po 2 tygodniach wypoczynku w ośrodku zakładowym zamieszkaliśmy w wiejskiej chałupie za płotem. Posiłki w ośrodku, ale spanie za płotem i KO już nas nie męczył. Odkrylismy, że w miejscowym GSie są produkty których w Warszawie brak, zaprzyjaźniliśmy się z gospodarzami. Gdy moja żona powiedziała, że chciałaby mieć tu domek letniskowy, gospodyni zaoferowała sprzedaż kawałka swojej łąki. Nie, to było dla mnie za dużo. Ja warszawiak, mam posiadać jakąś łąkę Coś wybudować? Eeeeeee.
Pod koniec pobytu dowiedzieliśmy się, że cukier sprzedawany będzie wyłącznie na kupony, czyli kartki. W miejscowym GSie kupiliśmy kilka kilogramów, podobnie jak i miejscowi, bez kartek. Herbaty nie słodziliśmy, ale może się przyda.
I to w zasadzie koniec pierwszego rozdziału. Sprawa gruntu i chałupy na wsi ucichła na wiele lat. W tamtych latach, to informacja dla młodszych forumowiczów, by nabyć kawałek rolnego gruntu trzeba było być rolnikiem. "Miastowy" by nabyć ziemię musiał zdać egzamin na rolnika.
Mnie się nie chciało, a różne sprawy rodzinne spowodowały, że sprawa domu na wsi ucichła na wiele lat
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia