Mazurska chałupa komtura
Zbyt długo nie może być pięknie. W marcu dostaliśmy pisemko z Urzędu Gminy o wymiarze podatku za rok 1995. Nie kilkadziesiąt, jak mówili sprzedający, ale prawie 1000 polskich złotych. Za co!
Cóż było robić. Postanowiłem złożyć reklamację. Może urzędnik w gminie się pomylił i doliczył nam kilkadziesiąt hektarów?
Miła pani w Urzędzie zaczęła sprawdzać i ... "niestety panie Tomaszu. Ma pan mniej niż hektar, nie jest pan rolnikiem, więc podatek jak od działki rekreacyjnej." To co ja mam robić." W myślach przeklinałem moment, że zgodziłem się wziąć te pół ha łąki dodatkowo. "Trzeba dokupić lub dodzierżawić od gminy kawałek ziemi, będzie powyżej hektara i policzymy jak rolnika." Powędrowałem do Wydziału Gruntowego. Rzut oka na mapę i jest. Paseczek ziemi przy mojej łące oddany za rentę. Można wydzierżawić. Bedzie ogłoszony przetarg, kto wygra ten bierze. Termin przetargu za kilka tygodni.
Skoro już byłem na Mazurach zacząłem rozglądać się za możliwością zrobienia nowych okien. Chciałem, by to były zwykłe wiejskie okna, skrzynkowe. Nie zamierzaliśmy robić z chałupy pałacu. Była od stu lat wiejską chałupą i taką miała pozostać. Oczywiście marzyliśmy o bieżącej wodzie, ciepłej i zimnej, toalecie, łazience i innych udogodnieniach cywilizacyjnych. Miały być, ale charakter wiejskiego domu miał pozostać.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia