Mazurska chałupa komtura
Zgłoszenie o włamaniu przyjęto. Przesłuchano mnie w charakterze świadka, pouczono o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań. Musiałem opisać co zginęło i jaką miało wartość. Jaką wartość może mieć wyszczerbiony kubek po cioci? Nie wiedziałem, a skłamać nie chciałem bo groiło to ciężkim więzieniem. Byłem bardziej zestresowany niż w momencie odkrycia kradzieży.
Ekipa dochodzeniowo-śledcza przyjechała tego samego dnia na miejsce zdarzenia czyli do mojej chałupy. Z walizeczki pan inspektor wyjął pojemnik z proszkiem którym opylił na czarno co tylko się dało, popędzlował mięciusieńkim pędzelkiem po proszku i przy pomocy folii samoprzylepnej zjął dużą ilość odcisków palcy. Do plastikowej torebli schował znalezionego peta. Miał to być materiał dowodowy. Następnie przy pomocy aparatu fotograficznego Praktica wykonał masę zdjęć i odjechał. Zastanawiałem się czyje odciski zdjęto. Włamywaczy, moje, a może któregoś z naszych gości? Moich odcisków nie wziął do porównania.
Zebranego materiału było tak dużo, że zakład kryminalistyki miał pracę na parę miesięcy. Byłem przekonany, że sprawa złapania złodzieja to kwestia dni.
Cdn
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia