Mazurska chałupa komtura
Wiadomo, że w takiej sytuacji płacz nic nie pomoże. Przedmioty rzecz nabyta. Były, nie ma. Należało raczej pomyśleć nad zabezpieczeniem chałupy przed następnymi "wizytami".
Zostałem zaproszony przez gospodarzy od których kupiona została chałupa na wesele. Dobra okazja by zbratać się z miejscową społecznością, poznać ludzi. Przyznam się, że pierwszy raz byłem na weselu na wsi. Było super. Obserwowałem uważnie zwyczaje, obyczaje i zachowanie biesiadników. Książkę by można napisać. Zaskoczony byłem, że dla "zmęczonych" przygotowane specjalne pomieszczenie wypoczynkowe. Obok mnie siedziało młode małżeństwo. Kiedy nasz sąsiad zbyt pofolgował i wyglądał na naprawdę zmęczonego z "twarzą w kotlecie panierowanym" gdy orkiestra zaczęła grać, dziewczyna wstała i jak gdyby biorąc go do tańca wyniosła sali. Musiała być krzepka, bo chłopak nie był drobnej postury.
Z sąsiadami rozmawiałem o życiu na wsi, o chęci wyniesienia się na stare lata z miasta, o problemach jakie to stwarza i oczywiście o niedawnym włamaniu. Doradzono mi założenie okiennic. Sąsiad przy stole był stolarzem, więc po 5 minutach ubiliśmy interes. Zrobi solidne okiennice, materiał jest, a pracy brak więc spadam im z nieba bo kasa będzie. Mieszkali kilkanaście kilometrów dalej, samochodu nie mieli więc umówiłem się, że zmierzę okna i podrzucę kartkę z wymiarami jemu do domu. Zadowolony z takiego obrotu sprawy nad ranem wróciłem do chałupy i zapadłem w głęboki sen. Wesele kończyło się przed 6 rano, bo trzeba wydoić krowy! To było dla mnie nowe.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia