Mazurska chałupa komtura
Pogoda dalej była wspaniała. Słonecznie, ciepło bez deszczu. Udało mi się "urwać" z pracy - czasami dobrze być szefem i pojechałem szukać nowej ekipy. O pomoc poprosiłem gospodarzy od których kupiłem chałupę. Był jeden majster we wsi, ale chwilowo zajęty. Wiadomo sezon. Umówiłem się z nim, że jak tylko skończy, za jakieś dwa, góra trzy tygodnie, to przyjdzie do mnie. Zostawiłem mu klucze, a miłych gospodarzy poprosiłem tylko by zakupili i przywieźli bloczki betonu komórkowego potrzebne do wymurowania ściany szczytowej. Tej samej którą pracowicie w nocy budowałem z synem ze starych desek.
Piękna pogoda się niestety kończyła.
Glinianą polepę na strychu okryłem jak tylko się dało folią. postawiłem wszystkie dostępne naczynia typu garnki, wiaderka, wanienkę, słoiki w newralgicznych miejscach i pojechałem do Warszawy.
Czy miałe inne wyjście? Chyba nie.
Cdn
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia