Mazurska chałupa komtura
Pijąc gorącą herbatę dumałem nad rozwiązaniem problemu. Musiałem wciągnąć na dach kilka m kwadratowych ciężkiej, sztywnej papy. Przybić ją do dachu tak by nie było szpar, a łączenia posmarować lepikiem. Musiałem mieć wolne obie ręce. Normalnie dekarze mają taką drabinę zahaczoną o kalenicę. Moja drabina, aluminiowa, trójelementowa była po pierwsze zbyt krótka, a prowadnice którymi można by próbować zahaczyć drabinę o kalenice nie dawały pewności, że nie zsuną się.
Po rozbióce zostały łaty i kontrłaty. Beleczki o przekroju mniej więcej 5 x 5 cm. Postamowiłem odciąć kilka kawałków i przybić do dachu wzdłuż naprawianego pasa. Dawało to pewne podparcie dla nóg.
Mimo pewnego podparcia nóg wiatr nie pozwalał na stanie. Właściwie to leżałem na dachu. Nie byłem też w stanie wciągnąć na raz całego potrzebnego kawałka papy. Wiatr wyrywał go z rąk. Musiałem pociąć papę na mniejsze odcinki. Udało się. Przymocowane papiakami kawałki pokrycia posmarowałem grubo lepikiem na wszystkich złaczach. Nie odrywałem przybitych szczebelków. Posmarowałem tylko je również lepikiem. Skończyłem jak było prawie ciemno. Byłem wykończony.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia