Mazurska chałupa komtura
Mam dziś wisielczy humor więc troche kryminału. Mordestwa wprawdzie nie było, ale nocne odwiedziny pod naszą nieobecność.
Było ich kilka, ale chcę opisać jeszcze dwie które dobrze zapamietałem.
Dom był już "opancerzony". Blachy na oknach, dodatkowe drzwi wykonane z kątownika 50 mm i stalowej blachy. założyłem trzy kłódki do spawanych, krytych uchwytach i uspokojony o bezpieczeństwo dóbr rychomych zrezygnowałem z wożenia co cenniejszych rzeczy. Od kolegi dostałem starą pralkę "Frania", wprawdzie bez wyrzymaczki, ale darowanemu koniowi w zęby sie nie zagląda. Szczęście nie trwało długo. Listonosz przyniósł telegram od sąsiada. "W domku było włamanie". Wyjechałem z Warszawy wieczorem. Podjechałem najpierw do Komendy Powiatowej policji by zgłosić włamanie i poprosić o asystę policjanta. Kilkakrotnie pozostawione przez włamywaczy ślady wskazywały, że udane włamanie kończone było pijacką libacją. Naprawdę miałem obawy, że w chałupie mogłem zastać jakiegoś biesiadnika. "Włamanie zgłosi pan rano, teraz późno. Asysta? Ja nie mam ludzi ani samochodu. Zadzwoni pan co i jak i w razie czego przyjedziemy." Trzasnąłem drzwiami, choć to niegrzecznie, i pełen obaw pojechałem. Przejechałem obok chałupy, ale nie dostrzegłem żadnych śladów ludzkiej obecności. Zawróciłem i wjechałem na podwórko. Moim oczom ukazał się obraz nędzy i rozpaczy. Stalowe drzwi, przekrzywione wisiały na jednym zawiasie. Drugie, drewniane, kupione wraz z chałupą porąbane siekierą. W środku bałagan nie do opisania. Co tylko się dało wywalone na podłogę. Potłuczone naczynia, puszka po konserwie wieprzowej w sosie własnym na stole obok opróżnionej flaszki po wódce. Pety na podłodze. Myślę, że wystarczy tego opisu.
Była już późna noc. Prowizorycznie zabezpieczyłem drzwi by zbyt nie wiało. Była zima i temperatura ujemna. Napaliłem solidnie w piecu i zmęczony przeżyciami zasnąłem snem sprawiedliwego.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia