Mazurska chałupa komtura
Ta powyższa lista życzeń to nie wszystko. Tynki, podłogi, instalacja elektryczna, woda...
Woda. Dowożenie wody było trudne i dość kosztowne. Jednak zaświtało światełko w tunelu. Któregoś dnia na nasze niewielkie podwórko zajechał Lanos. Odwiedził nas wójt!. Będzie we wsi wodociąg. Jeśli chcemy (?) to i nas mogą podłączyć. Czy chcemy? Głupie pytanie. OCZYWIŚCIE. Za chwilę przyszła refleksja - za ile. Do wsi 3 km. Najbliższa zagroda 500 m, następna kilometr od naszej "komturii". Opłata stała, niezależna od odległości 2000 zł. Resztę dopłaca UE. I jak tu Unii nie lubić?
Formalności trwały. Co jakiś czas dostawałem pocztą jakieś papiery do podpisania, że się zgadzam na podłączenie i nie wyrażam sprzeciwu itd.W ramach inwestycji przysługiwał jeden punkt czerpalny czyli kran. Do wyboru: w domu, w lub oborze. Wybraliśmy wersję - kran w domu. Po roku od wizyty wójta na horyzoncie zamajaczyła ekipa. Kilku robotników, koparko-spycharka, większa koparka, samochód z rolką plastikowej rury i drugi z resztą wyposażenia. Zbliżali się do naszej siedziby. Wprawdzie powoli, ale jednak systematycznie.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia