Mazurska chałupa komtura
Pogoda następnego dnia była również dobra, bo nie padało, a upału nie było. Postanowiłem poprawić wygląd mojego ogrodu. Miałem pryzmę humusu, tak kilka metrów szesciennych. Wymieszana była dwa lata temu z ziemią nasyconą kurzymi... kurzym guanem. Zawalił sie prymitywny, nieuzywany od 20 lat kurnik. Resztki kurnika zostały rozebrane, a to co było pod grzędami :) wymieszne z ziemią i tak sobie przeleżało prawie dwa lata.
Nie byłem w stanie wyciągnąć taczek, bo przywalone zostały różnymi rzeczami by ich nie ukradli. Wziąłem więc dwa wiaderka, łopatę i dalej nosić ziemię. Nosiłem, nosiłem, nosiłem. Z pryzmy ubywało, ale tam gdzie sypałem było jakby mniej. Podejrzewałem nawet, że ktoś, gdy zajęty jestem napełnianiem wiaderek podkrada, ale nie. Odległość od pryzmy była niewielka, jakieś 15 m. Wiadra były całe, po drodze nic nie rozsypałem. Cuda panie, cuda.
Przeniosłem tak około 200 wiader. . Zagrabiłem, podlałem i posiałem trawkę ydeptując nowopowstały trawnik włanymi nogami. Cudo. Kilka metrów działki bez chwastów, a i trawka będzie. Ręce po tej pracy wyciągnęły się do kostek. Grzbiet czułem. Siadłem na tarasie sam jeden przy dużym stole własnej roboty (2 m x 1,3 m z desek podłogowych) i popijając zimne piwo delektowałem się jego smakiem podziwiając jednocześnie efekty mojej całodziennej pracy.
CDN
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia