Mazurska chałupa komtura
W zełym roku latem zrobiłem prowizoryczny stół na taras. Blat wykonałem z odpadowych desek podłogowych. Krzywe były i nie chciałem ich kłaść na podłodze. Wyszedł całkiem duży 1,2 m x 2 m wygodnie mogło przy nim siąść 8 osób. Czasami jednak jest więcej i wtedy kłopot. Kilka najgorzych desek zostało. Postanowiłem przedłużyć stół o jakieś pół metra. Odkręciłem wszystkie wkręty i deseczki szybko wróciły do poprzedniego kształtu. Poprzesuwałem deski w obie strony i dociąłem piłą tarczową kupioną w hipermarkecie potrzebne kawałki. Blat leżał... do góry nogami... do góry dnem mówiąc obrazowo, góra blatu była na dole a dół na górze. Przy pomocy 4 taśm ścisnąłem go ponownie, dobiłem wstawki, przykręciłem poprzeczki i podniosłem cholerę do góry. Ważył teraz jakieś 70kg. Oniemiałem. szpary przy wstawkach miały szerokość centymetra. Załamka pełna. Ta wspaniała piła produkcji: "Import Chiny" krzywo cięła czego nie zauważyłem. Ponowna rozbiórka tak pracowicie skręconego blatu i jak teraz ciąć. Spróbowałem jakoś wyregulować kąt cięcia. Owszem mogłem sobie regulować dowoli, a pił cięła i tak jak jej się podobało. Przyczyną chyba była bardzo wiotka konstrukcja elementów regulacyjnych. Ciąć ręczną piłą nie miałem zamiaru. Wziąłem szlifierkę kątową z tarczą do cieńcia metalu (tylko taką miałem) i powolutku, prowadząc tarczę po narysowanej linii przyciąłem niezbędne kawałki. Dym z przypalanego drewna trochę wprawdzie szczypał w oczy, ale cięcie było o niebo bardziej precyzyjne.
I znów mozolne ściąganie krzywych dech grubości 3 cm. Znów blacik do góry, dobrze, że jestem w miarę krzepki. Szpary były do zaakceptowania. Da się trochę kitu i będzie OK.
Nogi. Nogi oczywiście stołu, a nie moje. Dotychczas blat wsparty był na cienkich nóżkach od stołu z lat '70. Tamten sół miał po rozłożeniu ok. 160 długości, blat był cienki i znacznie węższy. O wadze nie wspomnę. Obawiałem się czy nóżki wytrzymają zwiększony ciężar i czy naciśnięcie blatu z jednej strony nie spowoduje, że cały stół zachowa się jak huśtawka z placu zabaw. Na wszelki wypadek przykręciłem kilka desek do nóg usztywniając konstrukcję.
Byłem sam i wciągnięcie powiększonego blatu długości 2,6 na te nóżki nie było łatwe, ale się udało Próby stabilności wypadły też pomyślnie.
Pomalowałem wstawki lakierem bezbarwnym całość wygląda dość śmiesznie. Potężny blat wsparty na pajęczych nóżkach.
Kiedyś dorobię może jakąś solidniejszą podstawę. Na razie może być.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia