Mazurska chałupa komtura
Patrząc na to pozostało z Puszczy Piskiej chciało się płakać. Zwały usuniętych z szosy drzew ułożone na poboczach tworzyły coś na kształt wąwozu. Na jezdni leżały drobne gałęzie i igliwie.
Czasami tylko, pomiędzy sterczącymi kikutami stało jedno całe drzewo, mocno pochylone od wiatru. Nie cała Puszcza padła. Były miejsca, gdzie zniszczenia były znacznie mniejsze. Zwróciła na to uwagę córka. Huragan spustoszył głównie kwartały lasu porośnięte jednakowymi drzewami. Kwartał sosny - wycięty w pień, kwartał brzozy podobnie. Ale tam gdzie las był mieszany zniszczenia były dużo mniejsze.
Minęliśmy Pisz. W Jeglinie za mostkiem na kanale Jeglińskim, po prawej stronie stoi niewielki domek. Zawsze podziwiałem rosnące przed nim dwa duże, srebrne świerki. Stały, obcięte wiatrem do połowy. Równo z kalenicą.
Takie zniszczenia oglądaliśmy aż do Orzysza. W Kociołku Szl. naszym oczom ukazał się neogotycki kościół przysłoniety dotychczas potężnymi lipami. Wszędzie widać było też porwane przewody linii energetycznych.
Za Orzyszem zniszczeń już prawie nie było. Dopiero ostatnie 5 km prowadzące leśną drogą do "komturii" znów pokazało co huragan potrafi zrobić z lasem. Kilkanaście hektarów zostało powalone.
"Komturia" była nietknięta. Rosnące dwie wielkie lipy nie doznały uszkodzeń podobnie jak i trzy duże świerki.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia