Mazurska chałupa komtura
Niektórzy moi czytelnicy domagają się więcej grozy. Dreszczyku. Może powinienem pisać kryminał bydowlany w odcinkach? "Kup pan cegłę za 100 zł, cegła tańsza od kapoty" (Ewa chce spać).
Dokończę jednak wątek o mazurskim huraganie który szczęśliwie ominął naszą komturię. Piszę to na podstawie relacji naszego sąsiada który w tym czasie był w naszej chałupie i tynkował ściany.
"W pewnej chwili, a było to koło południa, zaczęło się nagle ściemniać. Wyszedłem przed dom. Ciemno było jak późnym wieczorem. Cmury były dosłownie czarne. Nagle zerwał się silny wiatr. W powietrzu zawirowały liście i patyki. Wiatr wzmagał się przyginając drzewa do ziemi. Nigdy w życiu czegoś podobnego nie widziałem na własne oczy. Zamknąłem chałupę i pobiegłem do swojego samochodu. Ruszyłem w kierunku mojego domu bo bałem się o rodzinę. Było tak ciemno, że musiałem włączyć światła. Normalna noc. Wszystko wokół fruwało.
Tyle relacji naocznego świadka. Jego dom stojący w odległości kilometra od mojego też szczęśliwie ocalał, ale we wsi kilka budynków było zniszczonych. Niektóre stoją z pozrywanymi dachami do dziś.[/i]
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia