Mazurska chałupa komtura
Napisałem wczoraj jak to komtur z synem dach nad wiatrołapem budowali, ale zrządzeniem losu komputer się zbiesił i nim wysłałem wszystko zniknęło.
Spróbuję odtworzyć.
Jak pisałem wcześniej, cieśla to zawód zanikający, a dobry cieśla to unikat. Papraków i pijaków w rodzaju pana Henia miałem dość więc wziąłem sprawę dachu w ręce swoje i syna. Dach to przecież podstawa
Pobliska hurtownia dostarczyła materiały: belki, deski, papę, gwoździe różnej wielkości, podkładki i lepik. Zabraliśmy się raźno do dzieła. Obaj widzieliśmy jak robił dach pan Henio, ale doszliśmy do wniosku, że po pierwsze nie był on dobrym nauczycielem ciesielki, nauka picia trunków wychodziła mu znacznie lepiej, jak również stosowana przez niego metoda wyznaczania i zacinania krokwi nie była najlepsza, bo albo krokwie krzyżowały mu się w kalenicy, albo ich końcówki dzieliło pół metra.
Przypomniawszy sobie podstawy geometrii i funkcji trygonometrycznych, wymierzywszy bardzo dokładnie miejsce gdzie miał być postawiony dach, skonsultowawszy walory estetyczne z żoną komtura (zawsze lepiej skonsultować i mieć święty spokój, niż słyszeć, że dach odrobinę bardziej stromy, lub bardziej płaski lepiej by wyglądał) przystąpiliśmy do pracy.
Krokwie miały być łączone u dołu belką do której później mieliśmy przyczepić deski stanowiące strop wiatrołapu.
Postanowiłem, że każdą parę krokwi złączymy na dole i gotowe wciąniemy na górę. Wiatrołap wymurowany był bardzo precyzyjnie. odchyłki wynosiły zaledwie kilka milimetrów.
C.d.n
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia