Mazurska chałupa komtura
By dokładnie zmontować wszystkie pary krokwi wbiliśmy w ziemię pręty zbrojeniowe które ułatwiły dokładne ułożenie każdej kolejnej pary krokwii.
Dość trudne było wciągnięcie krokwi na górę. Były jednak dość ciężkie. Jeden z nas stał na górze i ciągnął drugi pchał od dołu. Udało się. Przymocowaliśmy krokwie do murłaty, usztywniliśmy jedną ukośną dechą by się nie kiwały i obiliśmy całość deskami.
Następnym etapem było pokrycie daszku papą i zasmarowanie połączeń. Łatwizna, tylko dlaczego tyle lepiku było na ubraniu? Stroje robocze stały się nieprzemakalne.
W czasie tych prac doznałem niewielkiego urazu. Wbite w ziemię pręty, cięte szlifierką miały bardzo ostre zadziory. Jeden z nich porządnie rozciął mi nogę. Cięcie było tak precyzyjne, że dłuższy czas nic nie czułem. Zorientowałem się dopiero gdy skarpetka stała się lepka od krwi. Blizna długości kilkunastu centymetrów została do dziś.
Strasznie się rozpisałem budowlano. Chyba kolejne odcinki trzeba będzie poświęcić jakieś niebudowlane tematy. Co o tym myślicie?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia