Mazurska chałupa komtura
Któregoś dnia zjawiła się ekipa od blachodachówki. Obejrzeli dach "śmigło" i pokiwali głowami nad fachowością tych co go robili. Dwóch wskoczyło na dach i zaczęło biegać z miarką jak wiewiórki. Trzeci zapisywał w kajeciku podawane z góry wymiary. Po zejściu z dachu oznajmili, że przyjdą za tydzień, a do tego czasu mam zorganizować łaty, kontrłaty, blachodachówkę i inne materiały według spisu. I tyle ich widziałem.
Karteczkę z wymiarami zawiozłem do hurtowni. Pan Krzysio popatrzył nań i zobowiązał się, że w ciągu kilku dni wszystko zostanie dowiezione.
Zdzichu kończył tynki w wiatrołapie.
Rokrocznie "Komturowa" ma spotkanie swojej grupy ze studiów. W tym roku spotkanie miało być po raz pierwszy w "komturii". Trzeba było przygotować się na przybycie 10 - 12 osób. Problemem było spanie, ponieważ nie mieliśmy tylu materacy.
Komturowa z nogą na wyciągu, a ja latający jak wariat po okolicy w poszukiwaniu materacy. Wreszcie udało się kupić brakującą ilość. Wtłoczyłem pozwijane w rulony do samochodu i tylko modliłem się by sznurki wytrzymały. Gdyby pękły podczas jazdy wnętrze samochodu wypełniłoby się całkowicie gąbką.
Jeszcze tylko zakupy grilowo napitkowe. Z tym było znacznie łatwiej. Goście, a właściwie gościówy, bo same dziewczyny, miały zjechać w piątek wieczorem. Ale wiadomo, wyjazd z Warszawy w kierunku Mazur w weekend do najszybszych nie należy. Pierwsze dziewczyny przyjechały dopiero około 22.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia