Mazurska chałupa komtura
Zdzichu był bardzo delikatny. Nie chciał nam przeszkadzać z samego rana zarówno swoją obecnością jak i hałasem pracującego mieszalnika. Rozpoczynał pracę około 9 rano. Nam to odpowiadało, nie czuliśmy się rano skrępowani obecnością obcej osoby.
Tymczasem w poniedziałek, bladym świtem czyli parę minut przed 8 obudził mnie warkot samochodu wjeżdżającego na naszą działkę. I nie był to "kaszlak" Zdzicha. Musiało to być coś znacznie większego. Cięższego.
Czołg? "Wojna będzie?" Zacząłem się trochę nerwowo ubierać. Usiłowałem wcisnąć obie nogi do jednej nogawki, który but jest lewy, a który prawy to zupełnie nie wiedziałem. Jak niektóre maluchy w przedszkolu. Ja tak zawsze mam jak muszę wstawać o świcie, Wybudzony z głębokiego snu nie wiem, czy ja to ja, czy ja to nie ja.
W końcu zdołałem się ubrać, ale warkot silnika ucichł. Usłyszałem jakieś głosy. Mówili po polsku. Więc to jednak nie wojna.
Wybiegłem przed dom.
CDN
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia