Mazurska chałupa komtura
Jakoś nie mogę oderwać się od problemów z kolanem komturowej zamiast pisać o remoncie. No niestety to kolano mocno dało się nam we znaki i do dzis jest tematem równie często poruszanym w rodzinie jak sprawy związane z "komturią".
Pokrycie dachu to był tylko jeden etap zaplanowanych prac na które wzięty był kredyt. Ekipa powoli kończyła. Nowe kominy prezentowały się świetnie. Na górze Zdzichu postawił sciankę, wmontował drzwi i były dwa spore pokoje.
Z ekipą od dachu umówiłem się, że zrobią jeszcze łazienkę (drugą większą, z wanną).
Ściany wewnętrzne zrobione były z niewypalanych cegieł. Łazienka miała powstać w części dawnej kuchni. W pomieszczeniu tym były dwa otwory drzwiowe. Jeden należało zamurować. Ale jak przymurować ceglę zaprawą do gliny? Prosciej było rozebrać ten kawałek ściany i wymurować porządnie na nowo całość. Jak się powiedziało tak i Zdzichu zrobił. Oczywiście by ocieplić podłoge należało wybrać ziemię. W tych pomieszczeniach podłoga była ze słabego, kruszącego się betonu, pod spodem były polne kamienie, a pod nimi dość gruba warstwa tłuczonego szkła I żadnych skarbów.
Podczas pobytu w Warszawie zakupiłem kibelek.. Był dużo tańszy niż w okolicznych sklepach. Również w Warszawie zakupiłem drzwi antywłamaniowe. Nie są piękne, ale nie na urodzie polega ich funkcja. Odbiór drzwi i ekipa montażowa miały być z Olsztyna. Zaliczyłem więc wycieczkę do miasta w którym byłem kiedyś na koloniach. Nawet trudno powiedzieć, że to wycieczka sentymentalna. Z tamtego pobytu pamiętam tylko duże boisko szkolne na którym odbywały się poranne i wieczorne apele.
Tomek, wracaj do remontu! To ja siebie przywołuję do porządku.
W porządku, wracam.
c.d.n.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia