Mazurska chałupa komtura
Zorientowałem się, że ekipę "ocieplaczy" trzeba pilnować na każdym kroku. Im zależało na błyskawicznym "odwaleniu" a jak, to już nie istotne.
Zaczęli od zbicia tynku. Robota nawet się im podobała. Robili zawody, kto jednym uderzeniem lub podważeniem zwali większy kawał. Długo to nie trwało. Koło południa po tynku na ścianach nie było śladu.
Chłopcy chcieli przystąpić natychmiast do klejenia styropianu.
STOP. Proszę oczyścić najpierw ściany z resztek zaprawy i zagruntować. Oj, nie byli zadowoleni. "Panie, my zawsze tak robimy i jest dobrze". A ja sobie tak życzę, odpowiedziałem. Zrobili, z moją i syna pomocą. Bardzo przydatny do opryskania ścian gruntem był ogrodowy opryskiwacz. Była to jego pierwsza "praca". Prawdę powiedziawszy to ściany z zapałem opryskał mój syn. Wiedziałem, że porządnie to zrobi i nie muszę go pilnować.
Cieszyłem się, że dom będzie ocieplony. Ściany niby grube, ale cegła, albo glina. Akumulację mają dobrą, jednak przenikalność również. Grubość ocieplenia - 20 cm styropianu. W końcu to Polska Syberia i trzydzieści stopni mrozu to żaden wyjątek. Zdzichu rozpoczął murowanie schodów na taras. Materiałem miały być kamienie, których na działce mam dużo. Ciężka praca. Trzeba dobrać kamienie tak, by powierzchnia była w miarę płaska. Chciałem kupić specjalną zaprawę do murowania kamieni, ale Zdzichu zaprotestował. Zrobię własną. Będzie lepsza. Nie wiem dlaczego, ale uwierzyłem i... minęło od tego czasu kilka lat, a kamienie trzymają się jak należy. Żaden ani drgnie.
PS Prawdopodobnie przez kilkanaście najbliższych dni będę nieobecny na forum. Proszę o wybaczenie. Sprawy rodzinne.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia