Mazurska chałupa komtura
Dobra, wracam do remontu "komturii". Zdzichu pracowicie dobierał kamienie, a tych ci u nas dostatek.
Niestety po opłaceniu materiałów, i robocizny na kredytowym koncie zaczęła wyzierać podszewka. Niestety wszystko co dobre się kończy. Oczywiście lepiej jak kończy się remont, a kasa zostaje. Niestety w naszym przypadku było odwrotnie. Wspominany tu pan Romek, każdemu moge go z czystym sumieniem polecić i wiem, ze będzie zadowolony zarówno z wykonanej pracy jak i ceny, zamontował schody na poddasze. Ładne, tylko niestety strome. Inaczej się nie dało. Poddasze ma być używane w zasadzie tylko od wielkiego dzwonu. Dziadek z żoną (komturowa jak narazie jest tylko żoną dziadka, bo następne pokolenie wyłacznie męskie :) , no może w tym roku to się zmieni. ma jeszcze jedną szansę).
Najważniejszą sprawą było zrobienie dużej łazienki na gotowo. No, prawie na gotowo. Podjął się najmłodszy z ekipy dekarzy, pan Zenek. miał na to całą jesień i zimę. Kafelki zostały dowiezione. Wprawdzie terakota na podłoge nie była w tym kolorze jaki sobie komturowa wymarzyła, ale innej pasującej do glazury nie udało się kupić. Trochę problemów było z blatem. Wymierzyłem najdokładniej jak się dało i w hipermarkecie budowlanym kazałem przyciąć na odpowiedni wymiar całą płytę sklejki wodoodpornej. Niektóre paski miały być szerokości 8 cm, a przepisy BHP zezwalały na cięcie min 10 cm. Dało się jednak "ugadać "Pana od piły" i dociął jak chciałem. Było to dość trudne zadanie geometruczne do rozwiązania. Z arkusza sklejki zrobić blat do łazienki tak by nie było odpadów. Udało się. Jedynym odpadem było wycięcie dziury na umywalkę. Jednak i ten odpad udało się zagospodarować. Zrobiłem z niego blat stolika dla wnuka. Pomysłowy Dobromir? :)
Pocięty arkusz sklejki na bagażnik i do "komturii". Pan Zenek czekał.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia