Mazurska chałupa komtura
Termin budowy sauny był kilka razy przesuwany. A to snieg napadał, a to wykonawca się rozchorował, albo inny kataklizm uniemozliwił dojazd i wybudowanie wymarzonego przez nas przybytku. Zaczęliśmy się trochę denerwować, bo na początek maja urządzaliśmy koleżeńskie spotkanie i sauna, a właściwie pobyt w nagrzanym wnętrzu miał być kulminacyjnym punktem programu. Wreszcie pod koniec kwietnia udało się ustalić termin montażu. Wykonawca jechał z południa Polski, miałem się dosiąść w Warszawie i razem pojechać do "komturii". Obładowany elementami sauny samochód jechał jednak wolniej i wykonawca obawiał się, że nie zdąży przed zamknięciem odebrać ze sklepu zamówionego pieca, kamieni, lampy i drzwi. Pojechałem więc na Bartycką sam, odebrałem towar i czekałem pod sklepem na wykonawcę. Największym elementem były drzwi wykonane z hartowanego, przyciemnianego szkła, solidnie zapakowane wraz z futryną w wielkie tekturowe pudło wypełnione dla bezpieczeństwa styropianem. Wreszcie, już po zamknięciu sklepu, samochód dojechał. Zapakowaliśmy cały majdan do środka, odstawiłem swoją "knedliczkę" na parking i w drogę. Do komturii dojechaliśmy wieczorem. Wykonawca z pomocnikiem wzięli się ostro do roboty. Trochę im pokibicowałem, trochę pomogłem w połączeniu instalacji elektrycznej i poszedłem spać. W całym mieszkaniu było czuć zapach świerkowego drewna.
Rano ujrzałem saunę w pełnej krasie. Prawie pełnej, bo brakowało jeszcze drzwi. Do ich montażu potrzebne były trzy osoby. Dwie miały unieść ciężkie, grube, szklane drzwi z opakowania transportowego, ustawić je odpowiednio przy zamontowanej już futrynie, a trzecia osoba miała przykręcić je do zawias.
Omówiliśmy dokładnie sposób przeprowadzenia całej operacji. Ja z pomocnikiem mieliśmy ustawić drzwi we własciwy sposób, a mistrz miał z czuciem umocować je na zawiasach.
Delikatnie wyjęliśmy szybę z pudełka i ostrożnie, by w nic nie uderzyć, wnieśliśmy je do pomieszcenia gdzie stała sauna. Ustawiliśmy je w pozycji pionowej, a mistrz podszedł by przykręcić pierwszy zawias...
W tym samym momencie rozległ się głośny trzask i trzymana przez nas tafla przydymionego szkła zamieniła się w drobne okruchy.
Wszyscy zaniemówili. Dopiero widok sączącej się krwi z drobnych na szczęście skaleczeń przywrócił nam mowę. Ale o czym mieliśmy mówić. Sauna bez drzwi to jak...
Za kilka dni miało się odbyć spotkanie. Nie było możliwości by załatwić nową taflę. Na szczęście miałem jedną całą płytę GK. Wycięliśmy z niej potrzebny kawałek. Zamontowaliśmy na zawiasach i po sprawdzeniu, że piec działa odjechaliśmy z "komturii". Napisałem tylko na drzwiach flamastrem:
Sala posiedzeń
Sauna
Bastu
Bania
Za dwa dni miałem tu wrócić, stopniowo rozgrzewać saunę do coraz wyższych temperatur, a próba generalna czyli pierwsze użycie zaplanowane było na weekendowy przyjazd gości.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia