Na surowym korzeniu
Ciekawy dziś dzień.
Zacząłem od poszerzania i pogłębiania rowu oddzielającego działkę od drogi gruntowej. Dobrze mi szło, bo w pracy mała rozp*******javascript:emoticon('')
javascript:emoticon('') i trochę wysiłku dobrze robiło. Potem przyjechała piaskownica. dokładnie - 5 ton (mogło być 15 ton za 200 PLN, kopany), ale co ja byz teraz z tym robił - przyjęchało więc 5 za 150; a potem drugi misiek, z kturym umawiałem się na ociupinkę (2t) piaseczku po potwierdzeniu, przyjechał. Mimo, że nie potwierdzałem. Mea culpa, trzeba brać i płacić. Po rozpiaskowaniu przyjechali Panowie Geodeci. Rozstawiłi swój radiowy sprzęt i pikają wszystkie rogi działki. Pikają w najlepsze, gdy wtem nagle niespodzianie nadjechali rurowcy - przywieźli przepusty betonowe. Raptem 6 szt, F 50; L 1m, 350 kg każdy. I tu wpadkajavascript:emoticon('')
javascript:emoticon(''). Okazało się, że nie pomyślałem, że przepust ma F wewnętrzne i, nistety również zewnętrznejavascript:emoticon('')
javascript:emoticon(''). Trochę trwało wspólne poszerzanie wykopu, właziliśmy przy tym Geodetom w zasięg radaru, w końcu usadziliśmy przepusty na miejscu wiecznego spoczynku, Panowie Geodeci obmierzyli je celem naniesienia na tworzoną mapkę i zostałem sam z misją grabarza. Podsypałem porządnie piaskiem (ociupinka = mniejsza kupka) z cementem, potem ziemią - i mam własny wjazd na działkę.
Potem w domu miałem z J. dyskusję nad sposobem usprawnienia przepływu informacji (bo całą przepustową akcję jakoś sam zrobiłem). Dobry argument (zbuduj dom a ja się tam przeprowadzę) tak nasączony sarkazmem, że oczywiście ustalono jak wyżej.
yorik
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia