Mazurska chałupa komtura
Cała operacja przeniesienia boilera trwała krótko. Kilka metrów rurek ekipa zmontowała błyskawicznie, przebicie się przez strop też nie było problemem. Po kilku dniach na suficie łazienki pokazała się wilgotna plama... Nie była wielka, ale stopniowo się powiększała. Naiwnie myślałem, że to skraplająca się na rurze doprowadzającej zimną wodę para, bowiem rurka ta była wilgotna, a nic nie kapało. Na wszelki wypadek obejrzałem złączkę i lekko ją dokręciłem. Na drugi dzień rano w łazience była kałuża wody. Po dokręceniu złączki zaczęło kapać. Postanowiłem wymienić złączkę. Pojechałem do sklepu, zakupiłem odpowiedni śrubunek. Wymieniłem. Plama się nie zmniejszała tylko rosła. Rozkręciłem ponownie. Złączka która kupiłem była wadliwa. Była sobota wieczorem. Sklepy zamkniete, a woda potrzebna. Przejrzałem swoje zasoby "przydasiów" by choć prowizorycznie podłączyć wodę. Znalazłem dwie pasujące końcówki do węża ogrodowego i podłączyłem. Woda była i nie ciekło. W poniedziałek ponownie wyprawa do sklepu. Złączkę wymieniono na dobrą. Ponownie spuszczanie wody, rozkręcanie, skręcanie. Cieknie dalej. Znów rozkręcam, oglądam i zastanawiam się co jest przyczyną. Przy dokręcaniu zsunęła się uszczelka. Skręcam. Już nie kapie, a cieknie i to mocno, ale w innym miejscu. Na drugiej złączce. Znów spuszczam wodę, odkręcam. Podczas dokręcania wymienianej złączki przekręciłem rurkę i urwała się końcówka z drugiej strony. Znów jazda do sklepu. Starannie owijam gwint taśmą teflonową i wkręcam złączkę w kolanko. Puszczam wodę. Kapie. Rozkręcam. Nawijam wiecej teflonu. Skręcam. Sika aż miło. Rozkręcam. Jestem zbyt silny. Dokręciłem tak mocno, że pękło kolanko. Ponowna jazda do sklepu. Żona pyta, czemu nie kupiłem wszystkiego za jednym razem. Nie odpowiadam. Skręcam. Ufffff. Nie kapie.
Chyba wojna będzie. Przed wojną też nie kapało.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia