Mazurska chałupa komtura
W okresie wakacyjnym nic ciekawego się nie działo. Po pierwsze nie było mozliwości, bo wnuki, kupa luda, szambo co kilka dni do opróżniania i ogólne zamieszanie. :)
Przyszedł wrzesień, cisza i spokój. Komtur na grzybki podreptał do pobliskiego lasu, niestety w tym roku nieurodzaj. Natomiast jabłonki i winorośle obrodziły. Córki prosiły o sok z czarnego bzu, a tego mam dostatek, więc "sokowyrzymałka" w ruch i kilka butelek zostało napełnionych i zapasteryzowanych. Ufff.
Dojrzewały jabłka. Jedna z jabłonek to antonówka, pozostałe... no takie wiejskie. :)
Maszynka w ruch bo jabłuszek wyjątkowo dużo i dorodne. Ha, ha, ha... . Maszynka ma "wąski przełyk" i każde jabłuszko trzeba pokroić, bo w otwór się nie mieści. A i maszynka jakaś dziwna. Niby ma wyrzucać wytłoki sama automatycznie, ale jakaś oporna jest w tej materii. Parę jabłek "przełknie" i stop. Trzeba czyścić maszynkę ręcznie.
Wyprawa do Warszawy, czasami jeszcze jestem zmuszony, i kupiłem "sokowyrzymałkę" z większym "gardłem"
Łykała prawie wszystkie jabłka w całości, ale z wytłokami było to samo.
Trudno. Przeżyję.
Przerobiłem jakieś 100 kg własnych jabłuszek zapełniając dwa gąsiorki. Matka drożdżowa, rurka fermentacyjna i pożywka, i gotowe. Zaczęło bulgotać. :)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia