Dom Kasi i Mata...
No to retrospekcja...
Wrzesień 2007, jakies lenistwo wtorkowego popołudnia.
Nagle dzwoni Wtedy-Jeszcze-Nie-Teść tzw tata Stasiu, który oznajmia "Znalazłem dla Was działkę".
Działkę?Jaką działkę? Na dobre nawet nie wiedzieliśmy,że szukał.
Pytamy: a gdzie? a ile metrów? a jaki kształt?a czy wieś kompletna czy jakies widoki na "nowobudujących" emigrantów z miasta (takich jak my)?
a droga? a szkoła? a PKP? a sklep?
W ciągu 7 następnych dni telefonujemy do siebie jak opętani. My do Wtedy-Jeszcze-Nie-Teścia z pytaniami, on do nas z odpowiedziami. Musicie wiedzieć,że Wtedy-Jeszcze-Nie-Teść to jeden z najbardziej obrotnych facetów, jakich znam i do tego budowlaniec z uprawnieniami z serii kierownik budowy i projektant. Polegamy więc na nim jak na Zawiszy, a w czarnych chwilach zwracamy się o pomoc jak do Matki Teresy. Zresztą... czy my mamy jakiś naprawdę czarne chwile w tej budowie? Nie, dzięki własnie Wtedy-Jeszcze-Nie-Teściowi.
On rządzi. On też prowadzi negocjacje z gościem od ziemi. Zaczynają się kłopoty z kupnem. Sprzedający miesza. Żyjemy w frustracji. Wtedy-Jeszcze-Nie -Teść walczy o ten nie-nasz jeszcze, ale juz wymarzony grunt, do którego juz się zresztą zdążyliśmy przywiązać.
Mijają dni bezowocnych negocjacji...Czekamy. Któregoś letniego popołudnia znów dzwoni telefon. Sprzedający w końcu podjął decyzję. Kupujemy.
Upijamy się ze szczęścia, pamiętasz?:) Kawałek pola porośniety chwastami własnie oficjalnie stał się naszym miejscem na ziemi.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia