Dziennik Zielonej
18 czerwiec
Dopadł mnie wirus. Gorączka + łamanie w kościach + węzły chłonne + spuchnięte bolące oko. Straciłam kontrolę nad tym co się dzieje na placu budowy. Wiem, że sprawa spiżarki już rozwiązana oraz kanalizacja rozprowadzona. Na zewnątrz upały, nasz przyszły dom to aktualnie patelnia, na której dzisiaj smażą się mąż kuzynki – złota rączka i Marek – dzisiejszy solenizant. Oj, imprezy imieninowej to chyba dziś nie będzie, ja na proszkach, Marek do wieczora na budowie.
Wczoraj mój synek (8 lat) biegał po fundamentach i teraz wygląda jak obraz nędzy i rozpaczy, kolano, żebra, łokieć i pół twarzy ma poharatane. Co to będzie jak zaczną się wakacje? „Dzieci na budowie – to pewne nieszczęście” – jak mówi mój ojciec.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia