Dziennik Zielonej
28 październik
Szalejące za oknem od wczoraj wietrzysko było inspiracją dla mojego koszmaru nocnego, w którym nasz dach odfrunął w siną dal niczym żagiel targany podczas sztormu. Również zmiana czasu przyczyniła się do tego, że o godz. 4 rano (a może w nocy) byłam gotowa jechać na budowę i sprawdzać jak się trzyma nasz dach. W sobotę posadziłam 2 wierzby japońskie i w mojej wizji zostały z nich tylko badyle. Na szczęście wizyta poranna wykazała, że nie ma uszkodzeń, dachówka jest tam gdzie ma być, a wierzby targane wiatrem trzymają się dzielnie swoich palików. Za to trawnik wokół domu tonie w śmieciach, które zostały powygrzebywane z wszystkich kątów.
W sobotę brama garażowa została zamontowana. Brązowa, otwierana do góry, zwykła – nie rzuca się w oczy a właściwie to można nawet powiedzieć, że ginie w całości.
Jutro montują okna i pech chciał, że w sobotę znajomi uraczyli mnie opowieścią, jak to ich sąsiadowi w noc po zamontowaniu okien złodzieje wyjęli wszystkie. Moja wyobraźnia zaczęła działać i już się spodziewam następnych koszmarów nocnych. Na razie postanowiliśmy zamontować dwa światła na zewnątrz domu, jedno przy wejściu (na czujnik zmierzchowy), drugie przy wejściu tarasowym (na czujnik ruchu). Mamy nadzieję, że to trochę pomoże. Sąsiadka już nieraz mówiła nam, że w nocy jakieś podejrzane typki grasują po naszej działce i jej wilczur ujada wtedy wściekle. Na razie wyparowały tylko iglaki ale to już pierwszy znak, że złodziejaszek jest blisko i działa (chociaż ja twierdzę, że iglaki to zwędził jakiś łazik, któremu były potrzebne pieniądze na flaszkę), a do okien to już musi być jakaś zorganizowana grupka.
Eee ... lepiej już na ten temat nie myśleć, grunt, że dach nie odleciał.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia