RANCZO pod Grodziskiem - nasz dom wyśniony :-)))
No a jak to było z NASZĄ (jeszcze nie mogę się przyzwyczaić do tego slowa! ) działeczką, już wiecie.
Trochę nerwów, trochę niepewności, aż strach było się cieszyć gdy w końcu okazało się, że sprawy prawne da się wyprostować - nie chcieliśmy zapeszyć.
I udało się kupić, mamy, mamy!
Teraz tylko podpisać sobie wzajemnie ze wszystkimi wspóółwłaścicielami drogi zgodę na ciągnięcie mediów i działamy!
No właśnie...zgoda...Myśleliśmy że to rzecz oczywista, że każdy prund i wodę chce mieć...Myśleliśmy że każdy po rencach będzie nas całować, jak mu te media bliżej jego gruntu podciągniemy - bo wtedy sam taniej pociągnie... Myśleliśmy że to taka oczywista oczywistość jak mawiają politycy.
Otóż nie, moi państwo! Kobita, która tego samego dnia co my zakupiła ostatnią w rzędzie działkę, mówi nam "A ja nie muszę". Cała radość uleciała z nas jak z pękniętego balonika...
Dwa tygodnie stresu, dzwonienie do agencji aby podali nam jakiś kontakt do babsztyla, wreszcie się udało, mam numer, dzwonię - a ona jakby nigdy nic "Ja bardzo chętnie, ależ oczywiście etc.etc"
No i byliśmy w ostatni weekend u Sołtysa, aby księżniczka nam zgodę podpisała (od pozostałych właścicieli już dawno mamy).
I teraz wreszcie, wreszcie powoli, nieśmiało, zaczynamy się cieszyć bo nic już nam na drodze nie stanie!!!
Trzeba tylko wyciąć jakieś 50 drzewek-samosiejek (niestety), trzeba tylko prund pociągnąć 270 metrów, trzeba tylko studnię wykopać i wody poszukać - jest na ok 25 m (ale za to super czyściutka), trzeba... Oł dżizas, tyle do załatwienia zanim w ogóle zacznimy myśleć o budowie.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia