RANCZO pod Grodziskiem - nasz dom wyśniony :-)))
Witajcie w Nowym Roku!!!
Czy powinnam podsumować miniony 2009?
Spłodziliśmy syna (ma jeszcze czekać 3 tygodnie w brzuszku ), wybudowaliśmy dom (zostało jeszcze pare robótek do pełnego wykończenia), drzewo nie jedno mamy w doniczce (mam nadzieję, że przetrwają te mrozy).
Gdyby ktoś mi to wszystko wywróżył rok temu, poklepałabym go z pobłażliwością po ramieniu i poszła w swoją stronę.
Bo przecież nie taki był plan...
Budowa miała trwać 2 sezony, bez kredytu na razie. Moja "świetlana kariera" miała być w istocie świetlana, pracowałam jak mróweczka aby udowodnić sobie i innym że też potrafię zrobić i zarobić. Dziecko? Kiedyś tak, jak już dom powstanie, jak już sobie w nim sami pomieszkamy, jak ustawię się zawodowo, jak wszystko będzie poukładane.
Patrzę teraz na ten doskonały plan i cholernie się cieszę, że się nie udał!
Mam wszystko, o czym nawet nie śniłam, mam też to o czym śniłam ale za sen mi to starczało, tak było piękne!
I pluję przez lewe ramię, żeby dobry los się ode mnie nie odwrócił, bo tak szczęśliwym można być chyba tylko raz w życiu.
Po cichu wierzę, że wszystko w przyrodzie ma swoją równowagę, że jak kiedyś było źle, to potem musi być lepiej. I to "lepiej" właśnie dla mnie nastało...oby tak trwało!
Główne wydarzenia z minionego roku:
wypowiadają mi umowę o pracę; wkręcam się na inne stanowisko i zakładam działalność gospodarczą; w tym czasie rozpoczynamy budowę NASZEGO DOMU; kupujemy drugie autko bo na działalności muszę dużo jeździć; jest upalny weekend majowy...a po weekendzie jestem w ciąży ; mury pną się do góry, pod koniec czerwca jest już sso; w tym czasie podejmujemy decyzję o kredycie, trzeba szybko budować bo dzieciaczek w drodze; dostajemy kredyt; ciągniemy budowę dalej; nasz kierbud się cieszy że nadal ma fuchę ; odbieramy pierwszą transzę; nasz kierbud przestaje się cieszyć bo przestaje być naszym kierbudem; mamy dach, okna, tynki, wylewki i zaczynamy wykończeniowkę; wracam na studia; wykończeniówka trwa; kredyt się kończy; budowa na szczęście też się kończy...
23.12.2009 WPROWADZAMY SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I jeszcze z ważnych wydarzeń: pierwsza noc w naszym nowym domu, pierwsza kąpiel w naszym jaccuzi, pierwszy Sylwester u nas!!! A także pierwsza koopa w toalecie, pierwsze mycie garów, pierwsze zamiatanie ganku. I wszystko to będę na całe życie pamiętać, bo w końcu tylko raz zamieszkuje się w swoim pierwszym domu!!!
Dziś Mężuś pierwszy raz pojechał z Domu do pracy. Jak wróci, to nie pozna! Właśnie wstawiają nam drzwi wewnętrzne. Bo my bez tych drzwi tak mieszkaliśmy. Ładne są, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze, że są nasze! Przez nas wybrane, wyszukane, wyczekane. Jak wszystko w tym domu. I wszystko tu kocham, najmniejszy drucik i uszczelkę nawet.
Przeżycie jedyne w swoim rodzaju.
Kto nie próbował - polecam!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia