Dziennik Zielonej
12 czerwca 2003
ZWARIOWANY DZIEŃ
Chwała temu, kto wymyślił komórki.
Pierwszy telefon był od gazowników: „ ... przyjeżdżamy dzisiaj montować gaz ... czy ktoś będzie na budowie? ...”. No tak, ja w biurze, Marek poumawiany na spotkania, na budowie są: tata, kuzyn, fliziarz. Więc obarczyliśmy tatę i kuzyna gazownikami.
Drugi telefon do taty z tą miłą informacją.
Trzeci telefon od taty: „ ... oni mówią, że ta skrzynka na budynku na gaz jest do kitu, bo im się coś tam nie zmieści, trzeba wykuć i założyć inną ...”.
Czwarty telefon do instalatora, który montował skrzynkę o wyjaśnienia.
Piąty telefon instalatora do gazowników.
Szósty telefon od instalatora do nas.
Siódmy telefon od nas do taty.
Efekt: szkrzynka musi być wykuta, instalator wiezie nową na podmianę, gazownicy się ulotnili, kiedy przyjdą nie wiadomo, ale podobno jeszcze dziś.
Przy którejś rozmowie instalator poinformował nas, że najprawdopodobniej w sobotę przywiezie grzejniki i prosi o zaliczkę. :)
Międzyczasie wybraliśmy sprzęt do zabudowy kuchennej, płytę grzewczą, piekarnik, zmywarkę, okap – wszystko w kolorze srebrnej satyny firmy CANDY, zlewozmywak jednokomorowy z ociekaczem – Franke.
Do końca tygodnia musimy wpłacić zaliczkę. :)
Międzyczasie zamówiłam wymianę szyby w jednym skrzydle okiennym. Wczoraj myjąc szyby w oknach zauważyłam, że cała szyba jest pokryta drobnymi opiłkami. Prawdopodobnie, któraś ekipa (albo ta od regipsów, albo ta, która rozprowadzała rury do rozprowadzenia gorącego powietrza z kominka) cięła Boschem profile aluminiowe blisko tego okna i stąd te opiłki. Q...
Ósmy telefon do firmy od okien.
Dziewiąty do taty z informacją, że przyjedzie dziś gościu do pomiaru tej szyby.
A jest dopiero godz. 12.00
Konto zaczyna świecić pustką. Czekamy jak na zbawienie na połowę forsy ze sprzedaży starego domu, ale będzie dopiero jak się wyprowadzimy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia