Dziennik Zielonej
16 czerwca 2003
Gazownicy przyjechali wprawdzie w piątek, ale poopierali się 20 minut o łopatę. Pokręcili głową, że za gorąco. Wypili w pobliskim sklepie chłodny napój i tyle ich widzieliśmy. Podobno mają skończyć w poniedziałek, czyli dzisiaj. Jeszcze nerwy nam nie puszczają, ale napięte są do granic wytrzymałości.
Zgodnie z planem w sobotę mieliśmy skończyć malowanie parteru, ale kuzyn „złota rączka” pojechał na zajęcia, tata miał pilny wyjazd, a ja z Markiem sprzątaliśmy na budowie teścia. Boże czego tam nie było. My budujemy się rok, teściu już 3 lata, my sprzątaliśmy i paliliśmy śmieci sukcesywnie, teściu „sprzątał rynek”, więc w sobotę mieliśmy pełne ręce roboty.
W niedzielę odwiedziliśmy OBI, Marek kupował „śrubki” (tak nazywam wszystkie te drobiazgi, które on przez 15 minut wybiera z wielkiego regału, pełnego na oko takich samych śrubek). Potem odwiedziliśmy IKEĘ i dzieciaki wybrały sobie kinkiety do pokojów, Ania – czerwone serduszko, Jacek – żółty księżyc. Naciągnęli nas jeszcze na kocyki i poduszeczki. Aż miło było patrzeć jak wybierają sobie rzeczy do swoich pokoików. Jeżeli chodzi o mebelki, to muszą jeszcze poczekać.
Dziś montują piec: VIESSMAN Vitopend 100 i zasobnik 120l. Jutro podam ile nas to kosztowało.
W piątek okradli budowę, niedaleko nas, wyrwali całą miedzianą instalację i kable elektryczne. Podobno po naszej działce też chodzili, ale sąsiedzi ich wystraszyli. Alarm wprawdzie zamontowany, światła na zewnątrz się świecą całą noc, ale ... ... aż nie chcę o tym myśleć.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia