Dziennik Zielonej
21 lipca 2003
Parkiet.
15 lipca skoro świt (7.10 rano) przyjechało dwóch gości od parkietu. Pierwsze ich pytanie zabiło mi klina: „jaki wzór ?”. Ja jeszcze bez kawy, umysł ledwo obudzony, a tu mam podjąć taką ważną decyzję. Gościu co by mi pomóc, zaczął układać różne wzory, jodełki, kwadraty, kwadraty przeplatane wzorem panelowym, sam wzór panelowy, czyli prosty. Chwilę oglądałam wzory pod różnymi kątami, nic nie pasowało do płytek ceramicznych, które mamy położone w karo przy wyjściu na taras i przy kominku. Po 10 minutach (panowie od parkietu raczyli się wówczas kawą) wybrałam najprostszy wzór tzw. panelowy. Okazało się, że na niektóre wzory (m.in. na panelowy nie dają gwarancji na ułożenie, a np. na jodełkę jest 2 lata gwarancji).
Panowie zabrali się za układanie, zanim zjadłam śniadanie, podłoga w salonie do połowy była już „w parkiecie”. Robota szła bardzo sprawnie. Skończyli ok godz. 16.00. Na parterze parkietem pokryliśmy podłogę w salonie, holu, gabinecie i holu na poddaszu. Wyszło 56 m.kw. (jesion ciemny, pierwszy gatunek, 72 zł/m kw. + układanie, cyklinowanie i lakierowanie 45 zł/m.kw.) Wieczorem, zgodnie z zaleceniami parkieciarzy, wyjęliśmy kliny przy płytkach, po dwóch dniach mieliśmy wyjąć przy długich bokach klepki, a po tygodniu przy krótkich bokach klepki. 5 sierpnia ma się odbyć cyklinowanie i malowanie.
Jestem bardzo zadowolona ze wzoru panelowego. Skromny i nie narzuca charakteru salonowi, jak by to narzucała np. jodełka, która kojarzy mi się ze stylowym urządzeniem salonu.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia