Dziennik wykończeń...
Ogrodowe zaległości
7 października 2008
W weekend byłą bardzo ładna pogoda, więc postanowiłam tak jesiennie zaopiekować się moją namiastka ogrodu. Przed domem mam dwa lilaki. Mają trochę ponad metr wysokości i jeszcze całkiem cienkie pnie. Nie ma w tamtej okolicy trawnika, ale chwastnik też trzeba kosić i Ryś trochę zawsze pomstował pod nosem s powodu konieczności manewrowania elektryczną kosiarką (kabel) między tymi mini-drzewkami. Juz dawno miałam pomysł na to co z tym fantem zrobić. Trzeba tam zrobić klombik. Ryś obleci w kółko i odpadnie mu kilka metrów kwadratowych chwastnika do skoszenia no i manewrowanie będzie łatwiejsze.
Trochę się z tym wstrzymywałam bo teren trzeba podnieść o jakieś 30 cm, ale kupiłam ostatnio Hortensję ogrodową i uznałam, że to najlepsze miejsce do zsadzenia tego krzaczka. Trzeba było zacząć działać. Ryś zmajstrował z resztek budowlanych desek coś w rodzaju skrzyni, co pozwoliło podwyższyć lokalnie teren do odpowiedniej wysokości. Wypełnianie tego ziemią (pozyskaną obszaru działki, gdzie jej nie potrzeba) trochę trwało, ale ostatecznie udało się posadzić hortensję, a poza nią hiacynty, żonkile i tulipany.
Z rozpędu na trawniczku dosadziłam trochę krokusów. Mam nadzieję, że na wiosnę będzie ich kwitło więcej niż w tym roku.
Tak pętając się po ogrodzie dokonałam kilku odkryć.
1. zaowocowały krzaczki dwa krzaczki malin posadzone na wiosnę. TO dobrze rokuje. W przyszłym roku będzie już tylko lepiej, tylko malin trzeba dosadzić. Oczywiście owoce pochłonęłam.
2. W ogrodzie ciągle kwitną jakieś kwiaty (głupie). Po lwich paszczach i astrach mogłam się tego spodziewać, ale kwitnąca ciągle eszolcja kalifornijska wprawiła mnie w osłupienie. Uznałam, że zasługują na lepsze warunki do dalszej walki o przetrwanie i odchwaściłam rabatki.
Na koniec w miejsce dębaczka, który się nie przyjął a właściwie został zmiażdżony przez mączniaka, który skutecznie go dobił po przesadzeniu, posadziłam morwę czarną. Mam nadzieję, że ta przetrwa i że odwdzięczy się za jakiś czas pysznymi owocami i miłym cieniem.
Zima muszę opracować strategię walki z mączniakiem. Będzie trudno, bo tuż za działką mam dwa okazałe dęby, gdzie to dziadostwo świetnie się pleni przełażąc na wszystko co się da. O ile rudbekie jestem w stanie odżałować to o agrest wolałabym zawalczyć. Gorzej, że mam obiekcje jeśli chodzi o stosowanie chemii a nawet o jej skuteczność w tej sytuacji.
==============================================================
http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?t=81224" rel="external nofollow">Komentarze do dziennika
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia