Dziennik Zielonej
31 lipca 2003
Sprawa ogrodzenia dalej leży. Fachowiec nr 2 przyjechał, wymierzył, spisał wszystkie nasze uwagi i miał przesłać wycenę całości do końca tygodnia. Dziś jest czwartek a wyceny jeszcze nie mamy. A w poniedziałek wyjeżdżam na dwutygodniowy urlop z dziećmi i podejrzewam, że żadne wiążące decyzje nie zapadną.
Sprawa schodów też się nie rozwiąże w tym tygodniu. Oj zostawię Markowi sporo nierozwiązanych spraw.
Jak ja będę wypoczywać z dzieciakami nad jeziorkiem w domu będą:
1. Cyklinować i malować parkiet (już widzę ten kurz i czuję ten zapach)
2. Montować schody
3. Malować ostatecznie salon, hol i klatkę schodową (znowu drabiny, folia, wałki malarskie, farba)
4. Może robić ogrodzenie ???
Drażnią mnie już tabuny fachowców szwendających się po domu. Lepiej to znosiłam jak nie mieszkaliśmy, teraz po prostu dostaję białej gorączki, jak sobie posprzątam, wypieszczę każdy kąt, a gościu wchodzi w buciorach jak na budowę i pyta z uśmieszkiem „Co tu dziś demolujemy?”, że niby taki żart, a po ich wyjściu zeskrobuję błoto z płytek i parkietu.
Tak więc cieszę się, że gdy kolejna „demolka” będzie w domu, mnie tam nie będzie.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia