Dziennik wykończeń...
Czyn niepodległościowy
11 listopada 2008
W ramach Dnia Niepodległości dokończyłam sprzątanie ogrodu. Koszenie trawy lekką elektryczną kosiarka nie jest ciężką pracą. Tylko nachodzić się trzeba. Razem z trawą zebrałam większość liści. Te co zostały zdmuchnęłam swoją nową zabawką na zgrabną kupką i dokładnie wsysnęłam. Tej trawy z liśćmi to mi wyszła całkiem spora pryzma. Nie dałam tego do kompostu bo liście z dębu to sobie trochę poleżą nim je mikroby przerobią na coś wartościowego. Z drugiej strony mam nadzieję, że mieszanka liści z trawą będzie się krócej kompostować niż same liście. Pryzmę zabezpieczyłam od góry plastikową siatką co mi ją zimą wichura zwinęła z ogrodzenia. Teraz wiatr mi nie rozwieje tego z powrotem po działce. Ach.. Ależ mam teraz porządek na ogrodzie.
Jak by tego było mało, dokonałam rozbiórki starej żółwiownicy (po polsku to znaczy starego wybiegu dla żółwi). Drewniany był i deski tuz nad ziemią zaczęły już butwieć, co te żywe czołgi szybko nauczyły się wykorzystywać. Trzeba było zapory z kamieni budować, żeby nie szukać żółwi po okolicy. Niestety nowa, murowana żółwiownica nie jest jeszcze ukończona. No cóż. Trzeba będzie na wiosnę to zrobić i właśnie postawiłam męża przed faktem dokonanym. Na miejscu starej drewnianej żółwiownicy, po zgrubnym odchwaszczeniu posadziłam odnóżki malin, które zadołowane w warzywniaku czekały na tę chwilę. Skoro dwa krzaczki posadzone na wiosnę dały całkiem sporo owoców, to z dziesięciu spodziewam się niezłych zbiorów.
Po koszeniu, sprzątaniu liści i sadzeniu malin (każda ta czynność nie była przesadnie siłowa ani męcząca, mam jednak odrobinę rozsądku) byłam tak padnięta (to te kilometry), że nie miałam siły podnosić nóg na schodach. A może to nadmiar tlenu mnie zamroczył?
==============================================================
http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?t=81224" rel="external nofollow">Komentarze do dziennika
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia